Gigantyczne wygrane zwycięzców tenisowych turniejów wielkoszlemowych nie dziwią już nikogo. Okazuje się jednak, że nie tylko najlepsi mogą liczyć na rosnące pule nagród. Wynagrodzenie tenisistów, którzy żegnają się z Wimbledonem już w pierwszej rundzie, wzrosło w ciągu minionych trzech lat o ponad 100 proc.!
W 2011 roku, zawodnik, który przegrał mecz w pierwszej rundzie turnieju, mógł liczyć na nagrodę w wysokości 11,5 tysiąca funtów. Z kolei podczas zbliżającego się turnieju, przegrani z pierwszej rundy dostaną na otarcie łez 27 tysięcy funtów. Richard Lewis, szef klubu All England Lawn Tennis Club, uważa, że zwiększenie wynagrodzenia tenisistów jest sposobem, aby pomóc im w osiągnięciu wysokiej formy. Zawodnicy z czołowej setki najlepszych tenisistów muszą wiele zainwestować i ponosić wysokie koszty wynagrodzenia trenera, jak i podróży związanych z uczestnictwem w rozgrywkach.
Niebotyczne wygrane trafiają na konta jedynie największych gwiazd rakiety, zaś przychody pozostałych zawodników często ledwie rekompensują im ponoszone koszty. Lewis zapewnia, że celem organizatorów Wimbledonu nie jest nagradzanie porażki, a wzrost gratyfikacji finansowych dla przegranych z początkowych etapów turniejów wielkoszlemowych jest okazją do zróżnoważenia ich budżetu i jednocześnie szansą na podniesienie poziomu oraz widowiskowości zmagań na korcie.
Tymczasem zwycięzcy jednego z najbardziej prestiżowych turniejów tenisowych zarobią w tym roku po 1,76 miliona funtów, czyli o 10 proc. więcej niż zeszłoroczni triumfatorzy w grze pojedynczej – Andy Murray i Marion Bartoli. O nieco ponad 10 proc. wzrośnie także całkowita pula nagród, która wyniesie 25 milionów funtów. Wartość wygranych z pewnością zmobilizuje zawodników do walki, a tenisowe emocje na Wimbledonie zaczną się już pod koniec czerwca.