Należący obok Ferrari do tak zwanej wielkiej trójki Formuły 1, McLaren pędzi nie tylko na torze, ale i w hali produkcyjnej. Jak donosi Bloomberg, brytyjski producent samochodów sportowych, McLaren Automotive, z powodzeniem realizuje ambitne plany i rozszerza swoją działalność.
Od kiedy w 2010 roku McLaren zdecydował się zawalczyć z Ferrari poza torem wyścigowym, piąty rok z rzędu przedsiębiorstwo odnotowuje wzrost sprzedaży. W 2015 roku spółka sprzedała 1653 samochody, a głównym źródłem sukcesu było wprowadzenie w kwietniu nowej linii Sport Series, która wśród klientów jest uważana za najbardziej dostępną. Aby zostać właścicielem najniższego modelu auta, trzeba wyłożyć mniej więcej 180 tysięcy dolarów. Kluczem do sukcesu było również zaproszenie do współpracy dwunastu nowych dealerów w takich miastach jak Houston, Meksyk czy Seul. W efekcie rozbudowy sieci sprzedaży, samochody można kupić w osiemdziesięciu salonach na trzydziestu rynkach całego świata.
Plany spółki na rok 2016 dotyczą przede wszystkim zwiększenia siły produkcyjnej. McLaren Automotive chce zatrudnić 250 dodatkowych osób, głównie na stanowiskach bezpośrednio związanych z wytwarzaniem pojazdów. Dzięki temu każdego dnia z linii produkcyjnej będzie zjeżdżało 20, a nie jak do tej pory 14 aut. Bloomberg podaje również, że do 2017 roku brytyjska spółka chciałaby zwiększyć roczną produkcję do 4 tysięcy samochodów. Ponadto przedsiębiorstwo deklaruje chęć i gotowość rozwoju zespołu inżynierów poprzez zatrudnienie o 40 proc. techników więcej.
Warto dodać, że choć McLaren Automotive pędzi do przodu, konstruktorzy zespołu McLaren Honda pozostają daleko w tyle. W zeszłorocznej klasyfikacji generalnej zajęli najsłabsze od 1980 roku dziewiąte miejsce.