Zasady rządzące ekonomią wydają się być dobrze opisane i niezmienne. Jedna z nich mówi o tym, że wraz ze wzrostem rentowności spółki giełdowej rośnie także wycena jej akcji. W teorii zasada ta sprawdza się zawsze, ale jak wiadomo, rzeczywistość wnosi czasami nieprzewidziane zmienne do teoretycznych rozważań.
Najnowszy przykład na to, jak teoria może rozminąć się z praktyką, przyniosły dzisiejsze notowania giełdowe niemieckiego koncernu motoryzacyjnego BMW. Otóż, akcje tej spółki spadły aż o 2%, podczas gdy firma ogłosiła rekordowo dobre wyniki za 2015 rok. Dzięki ogromnemu wzrostowi sprzedaży BMW odnotowało w ubiegłym roku imponujący zysk w wysokości 6,3 miliarda euro. Taki wynik oznacza wzrost aż o 10% w stosunku do roku 2014. Główną przyczyną sukcesu niemieckiej marki okazały się pojazdy klasy SUV, których sprzedaż na głównych rynkach zbytu przewyższyła przewidywania. W ujęciu statystycznym, globalna sprzedaż BMW wzrosła o 6,1%, przy czym na najbardziej dynamicznym dotychczas rynku chińskim było to zaledwie 1,6%, co świadczy o dużym spadku popytu w tym kraju. Dla odmiany, w Europie sprzedaż „wystrzeliła” o 9,2%, podczas gdy w USA wzrost wyniósł 2,2%. Przewidywania na bieżący rok mówią o tym, że wolumen sprzedaży przewyższy ten osiągnięty w 2015 roku. Taką opinię wyraził oficjalnie szef koncernu Haralad Kraeuger.
Cóż– więc takiego się stało, że w tygodniu gdy BMW świętuje swoje stulecie i kiedy ogłaszane są tak dobre wyniki sprzedaży, akcje firmy tanieją? Okazało się, że wraz zw wzrostem rentowności i zysków, BMW zdecydowało się podnieść dywidendę z poziomu 2,90 do 3,20 euro za akcję. Akcjonariusze firmy odebrali tą decyzję jako … ogromne rozczarowanie i część z nich, zapewne w proteście, postanowiło się pozbyć akcji niemieckiego koncernu. Jeszcze raz okazało się, że odnieść sukces to za mało, trzeba go jeszcze umieć dobrze zdyskontować.