Turyści, którym marzy się urlop w nadmorskiej miejscowości, prażące słońce i powiew starożytnej historii często wybierają wakacje we Włoszech, w Grecji albo w Turcji. W tym roku z pewnością ten ostatni kierunek nie będzie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem ze względu na niestabilną sytuację w regionie. W problemach bezpieczeństwa Turcji swojej szansy upatruje Grecja. Czy słusznie?
Jak donosi Bloomberg, Grecka Konfederacja Turystyki spodziewa się, że w tym roku liczba turystów wzrośnie do 25 milionów, co przełoży się na wzrost dochodów o dodatkowe 800 milionów euro. Prognozy te tym bardziej napawają optymizmem, że w przypadku Grecji wpływy z turystyki składają się na blisko 20 proc. PKB, co dwukrotnie przewyższa średnią pozostałych krajów europejskich.
Od kilkunastu miesięcy Unia Europejska boryka się z kryzysem migracyjnym, który istotnie wpływa na sytuację na greckich wyspach. Jednak według informacji publikowanych przez ONZ, w marcu średnia liczba uchodźców przybywających do Grecji każdego dnia zmniejszyła się w stosunku do lutego o ponad połowę, do 900 osób. Jeśli tendencja ta utrzyma się, w czasie wakacji na wyspach takich jak na przykład Kos, z pewnością nie będzie brakowało wczasowiczów.
Tymczasem Tureckie Ministerstwo Kultury i Turystyki odnotowało w ostatnim czasie 10 proc. spadek liczby turystów. Ataki bombowe w Ankarze i Stambule skutecznie odstraszyły przyjezdnych, a dodatkowym problemem są napięte stosunki z Rosją. Bloomberg podaje, że z powodu braku porozumienia w sprawie interwencji w Syrii, Kreml zakazał biurom podróży organizowania wycieczek do Turcji. Zdaniem ekspertów oznacza to, że blisko 900 tysięcy Rosjan, którzy znani są ze swojej wakacyjnej rozrzutności, spędzi urlop właśnie w Grecji.