Do opisu stanu gospodarki służą wskaźniki makroekonomiczne. Do głównych zaliczamy stopę bezrobocia, produkt krajowy brutto PKB (ang. gross domestic product, GDP), produkt narodowy brutto PNB (ang. gross national product, GNP), wskaźnik obsługi zadłużenia zagranicznego, wskaźnik cen detalicznych WCD (ang. consumer price index, CPI) czy wskaźnik cen dóbr produkcyjnych (ang. producer price index, PPI). Wartości tych mierników są systematycznie obliczane, publikowane i komentowane.
W ostatnich dniach przedmiotem licznych komentarzy jest opublikowana informacja na temat stopy bezrobocia w Stanach Zjednoczonych. Temat ten jest niewątpliwie tak popularny wśród Amerykanów, jak kwestia Brexitu wśród Europejczyków. Otóż, według danych statystycznych, we wrześniu br. stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych. wyniosła 5% i była o 0,1% wyższa w stosunku do ubiegłego miesiąca. We wrześniu powstało 156 000 miejsc pracy, nieznacznie mniej niż oczekiwano. Wyższy poziom stopy bezrobocia tłumaczy się większą liczbą osób poszukujących pracy. Po opublikowaniu tej wiadomości dolar amerykański nieznacznie i na krótko się osłabił. Dla porównania, w roku 2015 w Stanach Zjednoczonych miesięcznie średnio przybywało około 229 000 nowych miejsc pracy.
Czy w takiej sytuacji powinny będą zmienione stopy procentowe? Wśród komentarzy pojawiają się głosy, że jeśli tak, to nie wcześniej niż w grudniu b.r. Tymczasem firma Ernst & Young, gigant w dziedzinie księgowości oraz doradztwa planuje zatrudnić w Stanach Zjednoczonych w roku fiskalnym (początek przypada na dzień 01 lipca) 2017 15 200 osób. Tego typu założenia na pewno przebliżają nas do oczekiwanej zdaniem niektórych ekspertów w przyszłym roku stopy bezrobocia na poziomie 4%.
Zjawisko bezrobocia występuje gdyż nie zawsze ludzie chętni i zdolni do pracy znajdują zatrudnienie. A czy Ty Drogi Czytelniku wiesz jaka występuje zależność bezrobocia i inflacji w ujęciu teoretycznym?