W minionym tygodniu branża lotnicza została zelektryzowana informacją o ogłoszeniu upadłości przez drugą największą niemiecką linię lotniczą. Air Berlin nie uzyskało pomocy finansowej od swojego udziałowca – arabskiego Etihadu – i tym samym musiało podjąć decyzję o zakończeniu działalności. Póki co linie lotnicze otrzymały wsparcie ze strony niemieckiego rządu o wartości 150 mln euro. Ma ono umożliwić tzw. przeczekanie do czasu restrukturyzacji lub sprzedaży firmy.
Według doniesień CNN Money, w oświadczeniu wydanym przez Etihad poinformowano, że funkcjonowanie Air Berlin „pogarszało się w niespotykanym dotąd tempie, uniemożliwiając przezwyciężenie znaczących wyzwań i wdrożenie alternatywnych rozwiązań strategicznych”. Arabski inwestor nie chciał narażać swoich finansów i zdecydował, że nie będzie więcej kredytował działalności linii, które od wielu lat nie przynoszą zysków, mimo że obsługiwały ponad 2 mln pasażerów miesięcznie. Od 2011 roku Etihad zainwestowało w niemiecką firmę 1,8 mld euro.
Problemy Air Berlin są wynikiem wzmożonej aktywności konkurencji, zwłaszcza niskobudżetowych przewoźników takich jak Ryanair i EasyJet, a także krajowych linii oferujących przeloty klasy ekonomicznej. Zainteresowanie kupnem Air Berlin wyraziła Lufthansa, natomiast w tym tygodniu o podobnych zamiarach poinformował Ryanair. Irlandzkie linie chcą przejąć cały biznes niewypłacalnego przewoźnika, ale najpierw muszą zorientować się w jego kondycji finansowej.
Etihad na szeroką skalę inwestowało w inne linie lotnicze, jednak mocno obciążało to budżet firmy. W ubiegłym roku odnotowała ona potężną stratę m.in. z powodu wsparcia udzielonego Alitalii i Air Berlin. Wycofała się więc z finansowania obu podmiotów, którym pomocy udzielić musiały rodzime rządy. Kto ostatecznie zostanie nabywcą Air Berlin? Na rozwiązanie tej zagadki przyjdzie pewnie jeszcze poczekać.