Każdy z nas widział choć jeden odcinek przygód Jamesa Bonda. Głównym atrybutem agenta Jej Królewskiej Mości oprócz cygara i martini były zawsze eleganckie samochody, a ściślej rzecz ujmując kultowe maszyny firmy Aston Martin. To, jak daleką drogę przebył świat i jak daleko posunęła się globalizacja, można jak w soczewce zobaczyć na przykładzie najnowszego „zamieszania” wokół tej tradycyjnie brytyjskiej marki. Od dłuższego już bowiem czasu Aston Martin nie jest firmą będącą w brytyjskich rękach. Właścicielem firmy jest kuwejcki fundusz Investment Dar.
W ostatnich dniach nasiliły się pogłoski, iż Kuwejtczycy wyrazili chęć sprzedaży 50% udziałów w Aston Martin. Wywołało to żywe zainteresowanie w kręgach biznesowych, a szczególnie w Wielkiej Brytanii. Pogłoski krążące „na rynku” mówią, iż o prawo zakupu wspomnianych wyżej udziałów rywalizują dwa podmioty. Pierwszym jest prywatny włoski fundusz Investindustrial, który rzekomo zaoferował około 400 milionów dolarów za udziały w firmie. Drugim inwestorem ma być hinduska grupa inwestycyjna Mahindra and Mahindra, która rzekomo zaoferowała jeszcze więcej za możliwość zakupu tych udziałów.
Ciekawie w obliczu narastającej fali pogłosek o sprzedaży udziałów w firmie zachowali się główni „bohaterowie”. Przedstawiciele kuwejckiego funduszu na łamach lokalnego dziennika Al Watan zdecydowanie…zaprzeczyli wszystkim informacjom o chęci pozbycia się kultowej brytyjskiej marki. Prezes funduszu Adnan Al Musallam stwierdził kategorycznie, iż w całej tej historii “nie ma ani ziarnka prawdy”. Pomimo tak kategorycznego stwierdzenia, pogłoski o tym że coś jest na rzeczy wręcz się nasiliły. Oliwy do ognia dolała postawa obu rzekomych rywali do zakupu udziałów w Aston Martinie. Zarówno Włosi jak i Hindusi byli bowiem nieuchwytni dla mediów.
Niezależnie od tego czy pogłoski o sprzedaży Aston Martina są prawdziwe czy nie, refleksję głębszej natury musi budzić fakt, iż w tej sprawie Brytyjczycy są tylko postronnymi obserwatorami. Ciekawe co by na to powiedział James Bond?