Wydawać by się mogło, że najpopularniejszy napój świata jest obecny na całym globie. Pisaliśmy już jednak o tym, że ze względu na sankcje gospodarcze istnieją takie miejsca na ziemi, których mieszkańcy nie mogą napić się Coca-Coli. Państwami bez oryginalnej coli są Kuba i Korea Północna. Do niedawna napoju nie można było również kupić – przynajmniej legalnie – w Birmie. W ubiegłym roku po zawieszeniu przez rząd amerykański sankcji dotyczących tego kraju, Coca-Cola Company wróciła na birmański rynek. Po 60 latach nieobecności.
W ostatni wtorek koncern ogłosił, że we współpracy z lokalną firmą otworzył w okolicach Rangunu fabrykę butelkującą popularne napoje. Inauguracja przebiegła z wielką pompą, wzięli w niej bowiem udział prezes Coca-Cola Company Muhtar Kent, była sekretarz stanu USA Madeleine Albright oraz szef administracji regionalnej Rangunu Myint Sweb. Zapowiedziano, iż nowo otwarta fabryka stanowi początek pięcioletnich inwestycji, których wysokość szacuje się na 200 mln dolarów.
W trakcie uroczystości Muhtar Kent oświadczył, że jego firma planuje utworzenie w Birmie 2500 miejsc pracy w ciągu najbliższych 5 lat. Docelowo w wyniku działalności Coca-Cola Company na terenie tego kraju zatrudnienie powinno znaleźć ok. 20.000 osób. Mieszkańcy Birmy będą mieli możliwość pracy przede wszystkim w łańcuchach dystrybucyjnych.
Jeszcze 2 lata temu kraj był rządzony przez juntę wojskową, która znacjonalizowała gospodarkę. W 1988 r. z powodu represji stosowanych przez rządzących Stany Zjednoczone nałożyły na Birmę embargo. Od tego czasu amerykańskie firmy nie inwestowały na tym terenie.
Dzięki reformom wprowadzonym przez prezydenta Thein Seina, byłego członka junty wojskowej, Birma zmienia swe oblicze. Od 2011 roku wolność odzyskało wielu więźniów politycznych. Poza tym rząd zniósł cenzurę i zalegalizował związki zawodowe. W konsekwencji coraz więcej przedsiębiorstw rozważa inwestycje w tym rejonie świata.