Nie milkną echa największej od 20 lat fali protestów, która przetoczyła się w ostatnim czasie przez Brazylię. Obywatele są niezadowoleni z planowanych podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej, niskich nakładów na szkolnictwo i służbę zdrowia. Protestują także przeciwko olbrzymim kosztom organizacji MŚ w piłce nożnej, które mają odbyć się w przyszłym roku w Brazylii. W poniedziałek głos w sprawie zabrała prezydent kraju Dilma Rousseff.
Na spotkaniu z gubernatorami i burmistrzami największych miast kraju, podczas którego dyskutowano o sposobach na poprawę sytuacji życiowej Brazylijczyków oświadczyła, iż konieczne jest „pokorne i uważne słuchanie sygnałów płynących od społeczeństwa”. W związku z niezadowoleniem związanym z kosztami transportu publicznego oznajmiła, że rząd przeznaczy na tę sprawę dodatkowe 50 mld reali (22 mld dolarów). Zaproponowała także referendum w sprawie wprowadzenia niezbędnych reform.
Propozycja prezydent Rousseff zakłada koncentrację na pięciu głównych obszarach:
- odpowiedzialności fiskalnej (zagwarantowanie stabilności ekonomicznej oraz zwalczanie inflacji);
- edukacji (inwestowanie 100% dochodów z ropy naftowej w tę dziedzinę);
- zdrowiu (zatrudnianie specjalistów z zagranicy w celu zapewnienia dostępności do usług medycznych na terenie obszarów słabo rozwiniętych i oddalonych od dużych miast);
- reformie politycznej (powołanie specjalnego zgromadzenia do wprowadzenia zmian w konstytucji, które zagwarantują wdrożenie proponowanych zmian);
- transporcie publicznym (inwestycje w rozwój).
Brazylijczycy uważają, iż płacą relatywnie wysokie podatki, natomiast niewiele otrzymują za to w zamian od państwa. Ponadto są niezadowoleni z powszechnie panującej korupcji oraz lekceważącego stosunku polityków do obywateli. Demonstrujący docenili starania prezydent, jednak zapowiedzieli również, że na razie nie planują zawieszenie protestów. Od początku trwania demonstracji, w zamieszkach zginęły cztery osoby.