W ciągu sześciu miesięcy Australia zyskała na podatku od wydobycia surowców naturalnych 130 milionów dolarów. Kontrowersyjny podatek, którego stawkę ustalono na poziomie 30%, został wprowadzony w lipcu 2012 roku i australijski rząd oczekiwał, że do końca czerwca bieżącego roku uzyska w ten sposób ponad 2 miliardy dolarów przychodów. Realia są jednak zupełnie inne…
Wayne Swan, który od 2007 roku pełni funkcję ministra skarbu, a od 2010 roku jest także wicepremierem Australii, uważa, że spadek cen surowców w sektorze zasobów naturalnych przyczynił się do niższych niż planowano przychodów z tytułu podatku od wydobycia żelaza i węgla. Co więcej, jego zdaniem spadek przychodów jest także rezultatem ciągłej niestabilności światowego rynku surowców i wahań walutowych. W przypadku podatku od wydobycia surowców naturalnych, czyli Minerals Resource Rent Tax (MRRT), podstawą opodatkowania jest dochód, w związku z tym niższe zyski przedsiębiorców działających w branży oznaczają niższe wpływy do budżetu państwa – tłumaczy.
Duże spółki zajmujące się wydobyciem surowców są zdecydowanie przeciwne podatkowi, gdyż ich zdaniem obniża on ich konkurencyjność i hamuje przyszłe inwestycje w branży. Ten sposób zwiększania wpływów budżetowych spotkał się także z krytyką ze strony opozycji, która wskazuje na fakt, że koszty administracyjne generowane przez wprowadzenie nowego podatku są zbyt wysokie w stosunku do umiarkowanych przychodów z jego tytułu. Senator Mathias Corman nazwał dobitnie wprowadzenie podatku od wydobycia surowców “całkowitym fiaskiem”.
Chociaż wicepremier Swan odmówił wcześniejszego opublikowania danych dotyczących przychodów z kontrowersyjnego podatku zasłaniając się przepisami, MRRT już stał się przedmiotem wielu zaciętych dyskusji. Można spodziewać się, że temat podatku od wydobycia surowców będzie w Australii jedną ze spornych kwestii podczas debat przed wyborami, które są zaplanowane na wrzesień tego roku.