Podczas gdy kierowcy tankując samochody zacierają ręce z zadowolenia, koncerny paliwowe dwoją się i troją, aby ich interes był rentowny. Nie inaczej jest w przypadku koncernu BP, brytyjskiego giganta branży paliwowej, który tnie koszty, przygotowując się na długoterminowe obniżki cen ropy naftowej.
Ropa Brent to wysokiej jakości gatunek ropy naftowej, który znakomicie nadaje się do dalszej produkcji benzyny. W czerwcu zeszłego roku cena za baryłkę tego surowca przekraczała 110 dolarów, zaś teraz ledwie osiąga wartość 50 dolarów. Drastyczny spadek cen surowców jest zmorą przemysłu wydobywczego i zmusza międzynarodowe koncerny do rewizji swoich strategii. Niedawno o nowych planach poinformował koncern BP, który już od dłuższego czasu boryka się z problemami nie tylko spadku cen, ale i odbudowy wizerunku, mocno nadwyrężonego po wycieku i katastrofie ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej.
W swoich planach spółka zakłada, że do 2017 roku cena ropy Brent utrzyma się na poziomie około 60 dolarów za baryłkę. W związku ze znacznym spadkiem ceny, brytyjski koncern już trzeci raz w tym roku ograniczył wydatki inwestycyjne z pierwotnie przyjętych 20 do 19 miliardów dolarów. W przeciągu kolejnych dwóch lat kwota ta zostanie jeszcze bardziej ograniczona, nawet do 17 miliardów dolarów. Ponadto, jak podaje CNBC, BP zamierza sprzedać część aktywów, zyskując dodatkowe 3 – 5 miliardów dolarów przychodów.
Chociaż analitycy banku Goldman Sachs przestrzegają, że założenie ceny 60 dolarów za baryłkę jest nad wyraz optymistyczne, inwestorom przypadły do gustu plany spółki. W miniony wtorek, po ukazaniu się oświadczenia BP, wartość akcji notowanych na London Stock Exchange wzrosła o ponad 2 procent.