Zaledwie kilkanaście dni temu pisaliśmy na naszych łamach o przykładach najbardziej nieudanych kampanii reklamowych. Opisywane przykłady porażek na tym polu pochodziły praktycznie z całego świata, ale tym co je łączyło było kompletne niezrozumienie kodów kulturowych obowiązujących w społeczeństwach do których były adresowane reklamy. Okazuje się, że naśladowców złych praktyk w branży reklamowej nie brakuje, a najnowszym przykładem na to jest kampania reklamowa sieci fast food Burger King.

Choć trudno to sobie wyobrazić, to znana na całym niemalże świecie sieć restauracji typu fast food nie była dotychczas obecna na belgijskim rynku. Zanim jednak zaplanowano otwarcie pierwszego punktu Burger King w Belgii, co ma się stać pod koniec czerwca, marketingowcy firmy postanowili w zgodzie z najlepszymi wzorcami sztuki przeprowadzić kampanię reklamową. Głównym medium kampanii uczynili oczywiście Internet, a tam na stronie whoistheking.be zaproponowali Belgom zabawę, która z grubsza polega na dokonaniu wyboru pomiędzy dwoma królami. Pierwszym królem jest firmowa maskotka, a drugim … aktualny król Belgii Filip. Nie byłoby w tym jeszcze nic zdrożnego, ale po wybraniu króla Belgii internauta otrzymuje pytanie, czy jest pewny swego wyboru, gdyż ten król z pewnością nie zaserwuje mu najlepszych frytek. Gdy mimo tego klikający potwierdzi wybór, otrzymuje ponownie pytanie o to czy jest pewny wyboru, ale możliwa do zaznaczenia jest jedynie opcja „nie”.

Kwestia reklamy Burger Kinga z miejsca wywołała burzliwą dyskusję w Belgii. Wielu tamtejszych obywateli nie kryje zniesmaczenia i nie są to wyłącznie belgijscy rojaliści. Sprawę skomentował także rzecznik rodziny królewskiej Pierre Emmanuel de Bauw, który stwierdził cyt. „każdorazowe wykorzystanie wizerunku monarchy musi uzyskać naszą aprobatę. W tym przypadku tak się nie stało, co więcej, nikt nawet o to nie zapytał. Nie zgadzamy się na tego typu praktyki”.

Głosowanie na stronie Burger Kinga potrwa do 19 czerwca. Rzecznik firmy pytany o kontrowersyjną reklamę odpowiedział, że sieć nie otrzymała żadnej oficjalnej korespondencji od rodziny królewskiej. Niektórzy komentatorzy uważają, że sieć celowo wprowadziła kontrowersyjną reklamę, aby w ten niezbyt elegancki sposób zyskać większy rozgłos. Czy takie podejście może się jednak opłacić i jak zareagują Belgowie? Na te pytania odpowiedzi poznamy już wkrótce.