Czy chrupki mogą mieć związek z wylesianiem? Z pewnością mało kto odpowie na to pytanie twierdząco. Tymczasem producent serowych chrupek Cheetos, PepsiCo, stał się adresatem zarzutów grupy aktywistów, którzy chcą ratować lasy deszczowe. Jak to możliwe?
Jak donosi CNN Money, SumOfUs – internetowa grupa aktywistów – rozpoczęła kampanię wymierzoną przeciw marce Cheetos z uwagi na niewłaściwe procedury zaopatrywania się w olej palmowy. Ten olej roślinny jest od dawna problematycznym składnikiem artykułów spożywczych, ponieważ według World Wildlife Federation, jego pozyskanie często wiąże się z wyniszczaniem lasów deszczowych. Wpływa to na przetrwanie wielu zagrożonych gatunków zwierząt, wśród nich orangutanów, słoni, nosorożców i tygrysów.
Frito-Lay, spółka zależna PepsiCo, która odpowiada za produkcję chrupek Cheetos broni się, twierdząc, że z założenia korzysta z oleju palmowego pochodzącego z plantacji, nie zaś z lasów deszczowych. Mimo to SumOfUs źle ocenia postawę spółki, podkreślając, że choć wspomniane założenie jest właściwe, na jego realizację trzeba będzie poczekać do końca 2020 roku. Ponadto niektórzy dostawcy oleju palmowego zostali wyłączeni z proekologicznego planu amerykańskiej spółki. Tyczy się to między innymi indonezyjskiego dostawcy, IndoFood. Zdaniem aktywistów Cheetos niewystarczająco dba o źródła pochodzenia kontrowersyjnego składnika.
Rzeczniczka prasowa PepsiCo zaprzecza, jakoby IndoFood miał nie podlegać przyjętym wymaganiom. Jednak dla SumOfUs to wciąż za mało. Na podobne zarzuty ze strony aktywistów muszą odpowiedzieć również inne przedsiębiorstwa, takie jak Kellogg’s, Krispy Kreme i McDonald’s. Chociaż problem wylesiania jest poważny, zdaje się, że stanowisko SumOfUs w stosunku do marki Cheetos jest zbyt surowe. Zwłaszcza, że inni strażnicy lasów deszczowych doceniają starania spółki, a Woodland Park Zoo, przyznał producentowi chrupek miejsce na liście tych, którzy olej palmowy pozyskują w sposób przyjazny dla orangutanów.