Truizmem jest stwierdzenie, że energia to siła napędowa współczesnej gospodarki. Tak naprawdę to ceny energii decydują o konkurencyjności całych gospodarek, a ich relacja do wysokości dochodów ludności wpływa decydująco na zasobność całych społeczeństw.

W Wielkiej Brytanii toczy się już od dłuższego czasu batalia o przyszłość tamtejszego rynku energii. Polityka rządu kieruje się wyraźnie ku zastąpieniu tradycyjnych źródeł energii przez energię pochodzącą z elektrowni atomowych czy gazu łupkowego. Pewne założenia brytyjskiej polityki energetycznej są jednakże mocno krytykowane przez świat biznesu.

Jim Ratcliffe jest jednym z najbardziej rozpoznawanych biznesmenów na Wyspach Brytyjskich. Jego pozycja jako właściciela giganta przemysłu chemicznego−firmy Ineos sprawia, że jest z uwagą słuchany w kręgach gospodarczych. W ubiegłym tygodniu Ratcliffe poddał w wątpliwość plany brytyjskiego rządu dotyczące budowy elektrowni atomowej w Hinckley. Okazało się bowiem, że planowana do budowy elektrownia, której koszt wyniesie około 16 miliardów funtów, zdobyła rządowe gwarancje dotyczące minimalnej ceny, za jaką będzie sprzedawać produkowaną przez siebie energię elektryczną. Gwarancji tych udzielono aż na 35 lat, a ustalony pułap cenowy wynosi 92,50 funta za megawatogodzinę. Zdaniem Ratcliffe’a taki poziom cen energii elektrycznej jest nie do zaakceptowania przez brytyjskich odbiorców przemysłowych. Jak absurdalnie wysoka jest proponowana cena pokazuje przykład Francji, gdzie firma Ineos podpisała właśnie kontrakt na dostawę do jednej ze swoich fabryk energii elektrycznej pochodzącej z elektrowni atomowej za cenę 45 euro (37,94 funta) za megawatogodzinę. Jim Ratcliffe określił brytyjski rynek mianem „najdroższego rynku na jakim jest obecna jego firma”.

Nic więc dziwnego, że firma Ineos do której należy m.in. ogromna rafineria w szkockim Grangemouth już teraz poszukuje alternatywnych źródeł energii. Jest duża szansa na to, aby właśnie ten zakład został pierwszym zakładem branży chemicznej na Wyspach Brytyjskich, który będzie działał w oparciu o gaz łupkowy importowany z USA. Warto w tym kontekście dodać, że Ineos dostarcza aż 70% paliw do sprzedawanych na szkockich stacjach paliwowych.

Jeśli w ślad za Jimem Ratcliffem pójdą inni przedsiębiorcy, to może się okazać, że budowa elektrowni atomowej w Hinckley stanie pod znakiem zapytania. Na to z kolei nie bardzo może sobie pozwolić rząd brytyjski, który dysponuje opracowaniami mówiącymi, że bez budowy elektrowni atomowych nie uda się zaspokoić potrzeb energetycznych kraju w perspektywie kilkunastu najbliższych lat (pisaliśmy o tym problemie całkiem niedawno). Co wybiorą Brytyjczycy? Czas pokaże.