Według najnowszych doniesień z Korei Północnej, na dzisiejszą sześćdziesiątą ósmą rocznicę Partii Pracy zaplanowano otwarcie… kurortu narciarskiego. Ponieważ jego budowa pochłonęła dziesiątki milionów dolarów, rodzi się pytanie o to, kto będzie spędzał tam zimowy urlop. Czy nowy ośrodek ma szansę przyciągnąć turystów?
Na luksusowy kurort, znajdujący się w oddalonym o cztery godziny jazdy od stolicy państwa Masik Pass, składają się dwa hotele, kilka kolejek linowych, wiele kilometrów tras narciarskich, a nawet lądowisko dla helikopterów. Prace budowlane trwały dziesięć miesięcy, ale wciąż inwestycja nie jest zakończona. Problemem jest między innymi zakup wyposażenia wyciągów z uwagi na sankcje stosowane wobec Korei. W ubiegłym miesiącu szwajcarski rząd wycofał się ze sprzedaży Koreańczykom kolei linowych o wartości niemal 8 milionów dolarów, co zdaniem Kim Dzong Una nie powstrzyma ich przed ukończeniem inwestycji.
Według CNBC, pomysłodawcy nie zraża także brak jakiejkolwiek perspektywy ruchu narciarskiego w kurorcie. Zgodnie z danymi Północnokoreańskiego Towarzystwa Narciarskiego, przyjęto, że pięć i pół tysiąca obywateli uprawia sporty zimowe. Mimo to, szansę na spędzenie weekendu w nowym ośrodku ma niewielu z nich. Opłaty za karnet będą wynosiły około 50 dolarów, podczas gdy – jak wynika z publikowanej przez CIA The World Factbook – średnie wynagrodzenie Koreańczyków nie przekracza 1800 dolarów rocznie. Szansą na wypracowanie zysków byłoby więc zaproszenie narciarzy z Korei Południowej, ci jednak nie mają wstępu na teren kraju.
Liczba zagranicznych turystów wciąż jest niewielka i w ciągu roku Koreę Północną odwiedza około 6 tysięcy osób. Kelvin Chan, pracujący dla Euromonitora, uważa, że nowy ośrodek nie przyciągnie rzeszy chętnych, tym bardziej, że nie brakuje kurortów w Chinach, Korei Południowej, czy Japonii. Jak podsumowuje Chan, tylko najbardziej żądni wrażeń wybiorą kurort w Masik Pass.