Po wielu latach względnego spokoju, na Dalekim Wschodzie odżył ostatnio zadawniony konflikt pomiędzy Chinami a Japonią. Do opinii publicznej przedostały się niepokojące informacje o coraz bardziej napiętej sytuacji wokół spornych wysp na Morzu Południowochińskim. Okazuje się jednak, że na nowo otwarty spór pomiędzy dalekowschodnimi potęgami gospodarczymi toczy się nie tylko na morzu, ale i na niwie ekonomicznej i to w tak odległym rejonie świata jak Afryka.
Chiny już od dłuższego czasu przejawiają wyjątkową aktywność gospodarczą na Czarnym Lądzie. W opinii chińskich decydentów, Afryka to „ziemia obiecana” dla zagranicznych inwestorów i miejsce gdzie w przyszłości będzie biło „ekonomiczne serce” świata. W ślad za tymi stwierdzeniami idą także obietnice aż dwukrotnego zwiększenia chińskich inwestycji w Afryce (do 20 miliardów dolarów rocznie). Z takim przesłaniem w drugiej połowie stycznia pojawi się w krajach wschodniej i zachodniej Afryki chiński minister spraw zagranicznych.
Ostatnia aktywność chińskiej dyplomacji wywołała krytykę Japończyków. Oskarżają oni Chiny, że wszelkie inwestycje w Afryce mają na celu kupowanie przychylności miejscowych liderów, a nie rzeczywisty rozwój kontynentu. W tym kontekście wymieniane są przypadki budowy ekskluzywnych prywatnych rezydencji czy nawet budynków administracyjnych finansowanych przez Chiny. Dla przykładu, siedziba Unii Afrykańskiej w Etiopii powstała za chińskie pieniądze.
Składający właśnie wizytę w krajach afrykańskich premier Japonii Shinzo Abe powiedział, że cyt. „japońskie inwestycje w Afryce mają na celu rzeczywistą pomoc w rozwoju kapitału ludzkiego na kontynencie. Naszym celem, podobnie jak w przypadku innych dojrzałych demokracji nie jest budowanie tutaj wspaniałych rezydencji dla władzy, ale inwestycje w rozwój”. Japoński premier podczas swojej podróży obiecał inwestycje i pomoc finansową w wysokości 14 miliardów dolarów.
Tak mało zawoalowana krytyka spotkała się oczywiście z natychmiastową ripostą Chin. Oskarżyli oni Japończyków o to, że ich oferta dla krajów Afryki ma celu „kupienie” poparcia politycznego i…przeforsowanie kandydatury Japonii jako członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Jak widać z powyższego, Chiny i Japonia już chyba na całego zaangażowały się we wzajemną rywalizację. Oby tylko konkurencja na polu ekonomicznym nie przerodziła się w konkurencję na polu militarnym.