Szeregowy personel sieci fast foodowych nie należy do najlepiej opłacanych. Trudno się zatem dziwić, że w ostatnim czasie przez Stany Zjednoczone przetoczyła się fala burzliwych demonstracji, która miała skłonić władze popularnych szybkich restauracji (w tym McDonald’s) do podwyższenia płac. W miniony czwartek zakończył się natomiast dwudniowy protest pod siedzibą najpopularniejszej sieci na świecie w Oak Brook. Blisko 1500 demonstrantów domagało się jasnej deklaracji dotyczącej podwyższenia płac.
Protestujący na terenie siedziby firmy żądali ustanowienia stawki godzinowej w wysokości 15 dolarów. Bruce Horovitz napisał na łamach USA TODAY, że prezes Don Thompson poruszył tę kwestie w trakcie walnego zgromadzenia, jednak omówił ją bardzo pobieżnie. Podkreślił, że McDonald’s oferuje uczciwe i konkurencyjne wynagrodzenia oraz daje możliwość zarobkowania i zdobywania doświadczeń początkującym pracownikom. Taka argumentacja to przejaw przyjętej przez firmę strategii pozycjonowania się jako świetny pierwszy pracodawca. Thompson zauważył, że około jedna trzecia personelu restauracji to osoby w wieku od 16 do 19 lat, 60% ma mniej niż 24 lata a 70% pracuje w niepełnym wymiarze czasu. Podał również przykłady kilku przedstawicieli kadry zarządzającej, którzy rozpoczynali swoją karierę w firmie jako szeregowi pracownicy chcąc wykazać, że McDonald’s jest idealnym miejscem dla chcących osiągnąć sukces.
Inne zdanie na ten temat mają protestujący. Większość była oburzona, niektórzy poczuli się obrażeni. Stwierdzili, że dla nich nie jest to ani dodatkowa, ani dorywcza praca, tylko normalne zatrudnienie, które ma umożliwić utrzymanie rodziny. Podkreślili jednocześnie, że przeżycie za 7,25 dolara za godzinę jest niemożliwe. Zarządzający McDonald’s zdają się nie zauważać, iż pracownicy sieci zmienili się. Według danych amerykańskiego Bureau of Labor Statistics mediana wieku personelu restauracji typu fast food wynosi obecnie 29 lat dla wszystkich pracowników i 32 lata dla kobiet.
Harry Moorhouse, właściciel dwóch placówek o podobnym profilu działalności twierdzi, że nie widzi uzasadnienia dla tak niskich płac w branży. Według niego firmy stać na wyższe płace i podaje przykład swoich restauracji Moo Cluck Moo. W udzielonym wywiadzie Moorhouse opowiedział o tym, jak podniósł pensje 14 pracownikom zatrudnionym w pełnym wymiarze do 15 dolarów za godzinę. Jego personel ma ponadto prawo do tygodnia płatnego urlopu po przepracowaniu roku oraz do pięciu pełnopłatnych dni zwolnienia z tytułu choroby. Podkreślił, że wyższe płace są rekompensowane przez niższą rotację personelu. Jak nietrudno się domyślić, do pracy w Moo Cluck Moo ustawiają się prawdziwe kolejki poszukujących zatrudnienia.
Specjaliści zauważają jednak, że w restauracjach takich jak Moo Cluck Moo, ceny są wyższe o 1 czy 2 dolary od tych w sieci McDonald’s, dzięki czemu stać je również na wyższe pensje. Ponadto Moorthouse nie musi płacić koncernowi dużych opłat z tytułu franczyzy. Nie bez znaczenia są również koszty otwarcia nowej placówki, które kształtują się na poziomie 100 tys. dolarów, w porównaniu do 2 mln dolarów w przypadku McDonald’s. Pracowników najbardziej znanej sieci fast foodowej na świecie nie przekonują jednak te argumenty. Trudno odmówić im racjonalnego uzasadnienia ich żądań, na które zarząd McDonald’s póki co pozostaje głuchy…