Dwa dni temu Michael Dell ogłosił, że razem ze spółką Silver Lake i przy wsparciu Microsoftu, zdecydował wykupić udziały korporacji, którą zakładał niemal 30 lat temu – Dell Computer Corporation. Transakcja, opiewająca na ponad 24 miliardy dolarów, spowoduje, że po 25 latach notowań, Dell zniknie z NASDAQ.
Dzięki sukcesowi korporacji, zajmującej się produkcją, sprzedażą i serwisowaniem komputerów i urządzeń peryferyjnych, Michael Dell został jednym z najbogatszych Amerykanów. W tym momencie M. Dell dysponuje 14% udziałów w spółce, zaś pozostała część zostanie wykupiona przez konsorcjum utworzone przez niego, jego własny fundusz inwestycyjny i Silver Lake – spółkę inwestycyjną działającą w branży technologicznej. Wyjątek stanowią udziały, których właścicielami są dyrektorzy najwyższego szczebla – te pozostaną w ich posiadaniu. Wykup będzie finansowany z pożyczek z czterech banków oraz z pożyczki w wysokości 2 miliardów dolarów od Microsoftu.
Założyciel Della, pełniący funkcję dyrektora generalnego, jest przekonany, że wykupując udziały z rąk inwestorów ułatwi spółce batalię, którą musi toczyć z tańszymi konkurentami z Azji, a co gorsza w trwającym okresie boomu na smartfony i tablety. Analitycy zgadzają się, że to posunięcie zwiększy elastyczność Della, ze względu na brak konieczności dbania o dobre wyniki, z których żądni zysku giełdowi inwestorzy rozliczali spółkę co kwartał. Tym bardziej, że zdaniem M. Della realizacja długoterminowej strategii wymaga więcej czasu, inwestycji i cierpliwości, co jest możliwe przy współpracy na rzecz wspólnej wizji z Silver Lake.
Zakończenie transakcji będzie wymagało zgody akcjonariuszy, a jej uzyskanie nie jest prostym zadaniem. Rada dyrektorów Della zapowiedziała, że przeprowadzi tzw. „go shop”, czyli przez okres 45 dni będzie aktywnie poszukiwać konkurencyjnych ofert kupna dorównujących lub przewyższających propozycje M. Della. Brak takich ofert powinien przekonać akcjonariuszy do odsprzedaży posiadanych udziałów.