W minioną niedzielę koncern Disney po raz kolejny sprawił, że u wielu ludzi (niestety głównie mieszkańców Stanów Zjednoczonych) pojawił się uśmiech na twarzy. I nie chodzi wcale o nową bajkę czy film, który można obejrzeć z bliskimi, a o planowane zmiany w sygnowanych tą marką resortach rozrywki. Ogłoszono bowiem, że nową atrakcją Disneylandów na Florydzie i w Kalifornii będą parki tematyczne pod hasłem „Gwiezdnych wojen”. Biorąc pod uwagę olbrzymią popularność filmowej sagi, zainteresowanych ich odwiedzeniem nie będzie brakować.
Jak donosi TIME, każdy z wydzielonych parków tematycznych ma mieć powierzchnię 14 arów (ok. 6 hektarów). Będą one zamieszkiwane przez obcych, roboty oraz inne postaci ze świata „Gwiezdnych wojen”. Galaktyczne plany ujawnił w trakcie Disney D23 Expo, CEO koncernu Bob Iger. Wszystko wskazuje na to, że fantastyczne aneksy do parków rozrywki będą największymi tematycznymi atrakcjami w historii koncernu. Niestety oba powstają w Stanach Zjednoczonych – w Anaheim i w Orlando.
CEO Disneya zapewnił, że fani „Gwiezdnych wojen” będą mogli skorzystać z wielu atrakcji. Wśród tych najbardziej interesujących znajdzie się m.in. sterowanie legendarnym statkiem Millennium Falcon (Sokół Millennium) oraz wizyta w słynnej knajpie Cantina, będącej miejscem spotkań podejrzanych osobników. Jak powiedział Iger, „parki przeniosą odwiedzających do zupełnie nowej planety „Gwiezdnych wojen”, gdzie znajdą się w samym środku bitwy między First Order i Resistance”.
Wytrawni znawcy tematu wiedzą jednak, że Disney nie po raz pierwszy sięgnął do motywów fantastycznej sagi. Jeszcze przed kupieniem praw do ekranizacji „Gwiezdnych wojen”, w Disneylandzie można było odbyć tzw. Star Tours, czyli skorzystać z symulatora międzygalaktycznych lotów kosmicznych. Iger i jego współpracownicy liczą zapewne na to, że zainteresowanie, wchodzącą na ekrany w grudniu, siódmą częścią sagi sprawi, iż parki z atrakcjami z „Gwiezdnych wojen” będą chętnie odwiedzane przez fanów.