Kiedy w styczniu 2009 roku w Indiach wybuchł korporacyjny skandal z udziałem spółki z branży IT, Satyam Computer Services, wielu porównywało go do historii Enronu, która stała się oficjalnym początkiem tzw. kreatywnej księgowości. Jednak w przeciwieństwie do amerykańskiego przedsiębiorstwa energetycznego, które w wyniku afery zbankrutowało, losy indyjskiej spółki informatycznej potoczyły się inaczej i dziś pod firmą Mahindra Satyam, ma przed sobą obiecującą przyszłość.
Kilka miesięcy po skandalu, Satyam Computer Services zostało kupione przez koncern Mahindra Group, którego przedstawiciele poza toksycznymi księgami rachunkowymi, dostrzegali ogromny potencjał pracowników. Na czele przedsiębiorstwa Mahindra Satyam stanął Chander Prakash Gurnani, wierzący, że jest w stanie przywrócić spółce dobre imię. Jak sam wspomina w rozmowie z BBC, w pierwszym okresie pracy większą część roku spędzał jeżdżąc od jednego klienta do drugiego, tłumacząc i przekonując ich o wysokiej jakości usług informatycznych oferowanych przez spółkę.
Równocześnie toczyło się dochodzenie w sprawie oszustwa, więc poza bieżącą działalnością operacyjną, Gurnani poświęcał wiele czasu na wyjaśnienia i otwartą komunikację z różnymi grupami ludzi. Jedną z nich byli także pracownicy. Dla poprawy rentowności przedsiębiorstwa, konieczna była redukcja zatrudnienia z 53 do 35 tysięcy pracowników, czego skutkiem mógł być spadek i tak już nadwątlonego morale załogi. Chcąc uniknąć negatywnych konsekwencji nagłych zwolnień, Gurnani zdecydował się na realizację półrocznego programu odejść, podczas którego pracownicy otrzymywali obniżone wynagrodzenia, a także mogli liczyć na pomoc specjalistów w znalezieniu nowej pracy.
Dzięki determinacji Gurnaniego i jego współpracowników, spółka poprawiła wizerunek do tego stopnia, że będąca częścią Mahindra Group, Tech Mahindra zdecydowała się w czerwcu zeszłego roku połączyć z dawnym Satyam Computer Services. Teraz nowym celem Gurnaniego jest podwojenie przychodów do końca 2015 roku.