Wydawać by się mogło, że duża liczba odwiedzających dany kraj to powód do radości dla jego obywateli. Obecność turystów to większe zatrudnienie w branży hotelarskiej, gastronomicznej, transportowej i handlowej. Jednak mieszkańcom popularnych miejscowości turystycznych, tabuny zwiedzających potrafią skutecznie uprzykrzyć życie. Tzw. lokalsi biją na alarm w coraz większej liczbie europejskich miast. Dlaczego?
Jednym z powodów jest rujnowanie przestrzeni miejskiej przez turystów niespecjalnie przejmujących się znakami ostrzegawczymi i prośbami mieszkańców. Inne argumenty to zbyt wysokie ceny najmu mieszkań, hałas oraz zanieczyszczenie środowiska. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy wymienić można rosnącą popularność tanich linii lotniczych oraz usług typu Airbnb, które czynią podróż za granicę stosunkowo niedrogą.
Jak informuje CNN Money, powołując się na analityków z Eurominitor International, dość turystów mają m.in. mieszkańcy Wenecji, Barcelony, Dubrownika i Pragi. Ci pierwsi skarżą się na bardzo wysokie koszty życia w mieście, które w ciągu ostatnich 50 lat doprowadziły do zmniejszenia populacji miasta o ok. 2/3. Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO wyraża również zaniepokojenie wpływem dużej liczby odwiedzających na stan zabytków. Z kolei mieszkańcy Barcelony narzekają, że obecność turystów utrudnia im normalne życie. W dzielnicy Barceloneta pojawiły się nawet specjalne oznaczenia, w których lokalsi informują, iż jest to przede wszystkich ich dom a nie atrakcja turystyczna.
Natomiast Dubrownik stał się ofiarą ogromnej popularności serialu „Gra o tron”. Duża liczba ujęć pochodzi bowiem właśnie z tego miasta. Niestety stało się ono bardzo zatłoczone i jego zwiedzanie w sezonie letnim to prawdziwa mordęga. Do tego do miejskiego portu przybija duża liczba wielkich statków pasażerskich, co również denerwuje mieszkających tam ludzi. Czeska Praga ze względu na przystępne ceny jest z kolei traktowana jako idealne miejsce na głośne, suto zakrapiane wieczory kawalerskie. Trudno więc dziwić się mieszkańcom, że taki stan rzeczy im się nie podoba.
Władze miast starają się pogodzić zarówno interesy skarżących się lokalnych rezydentów, jak i tych, którzy żyją z turystyki. W Wenecji wprowadzono m.in. zakaz urządzania pikników na schodach prowadzących do największych zabytków oraz zostawiania miłosnych kłódek na tamtejszych mostach. Barcelona wprowadza regulacje ograniczające budowę hoteli w centrum miasta i prywatny wynajem domów. Z kolei wpływy z podatku turystycznego zostaną przeznaczone na usługi dla obywateli a nie promocję miasta. W Dubrowniku ma zostać ograniczona dzienna liczba statków wycieczkowych, które będą przyjmowane przez tamtejszy port. Natomiast w Pradze zatrudniono specjalne patrole, które monitorują najbardziej uczęszczane rejony i upominają turystów, by przestrzegali ciszy nocnej obowiązującej od 22ej. Ciekawe, czy te kroki przyniosą pożądane rezultaty…