Amazon podbija kolejne rynki książek w dużej mierze poprzez konkurencyjną ofertę cenową. Nie podoba się to rządowi francuskiemu, który oskarża Amazon o dumping i zapowiada kolejne regulacje chroniące mniejsze księgarnie.
Sukces Amazon wywodzi się z umiejętnego łączenia szerokiej oferty produktów (nie tylko książek) z niskimi cenami i niezawodnością dostawy. Dzięki skali działalności, ta największa internetowa księgarnia posiada silną pozycję przetargową wobec wydawców książek. Koszty obniżane są poprzez efektywne zarządzanie centrami logistycznymi i sprzedaż wyłącznie w internecie (brak fizycznych placówek). Do tego dodajmy sukces Kindle, który napędza sprzedaż e-booków oraz wprowadzanie ryczałtu na koszty wysyłki (Amazon Prime) i mamy pełen obraz tego, w jaki sposób Amazon konsekwentnie umacnia swoją pozycję na rynku.
Taka strategia przynosi sukces na rynku amerykańskim, brytyjskim, niemieckim a także francuskim. Mimo tradycyjnej nieprzychylności francuskich władz do amerykańskich korporacji, Amazon posiada nad Sekwaną udział szacowany na 31% wartego prawie 38 mld euro rynku e-commerce. We Francji już obowiązują specjalne regulacje – księgarnie nie mogą udzielać większych rabatów niż 5% w stosunku do ceny sugerowanej przez wydawcę. Niedawno minister kultury zapowiedziała, że zabroniona zostanie sprzedaż z darmową wysyłką, a małe księgarnie otrzymają wsparcie od państwa. Wszystko po to, żeby Amazon nie uzyskał pozycji dominującej, bo – jak tłumaczą przedstawiciele władza – po opanowaniu rynku z pozycji quasi monopolistycznej Amazon podniesie ceny i wszyscy na tym stracą.
Tymczasem w USA władze również angażują się w starcie na rynku książek, ale po przeciwnej stronie barykady. Podobno Apple dogadało się z wydawcami, aby sprzedawać w platformie iTunes ebooki drożej. Władze wszczęły procedury wyjaśniające w tej sprawie.
Obie inicjatywy są przykładem interwencjonizmu, choć cele podejmowanych działań są zupełnie inne. To budzi wątpliwości – ekonomiści od wielu lat przekonują, że państwo powinno udzielać się w gospodarce w jak najmniejszym stopniu. Rynek książek nie wydaje się na tyle istotny, aby wprowadzać dla niego specjalne regulacje. Ciekawe czy społeczeństwa amerykańskie i francuskie docenią obecne działania w perspektywie najbliższych lat.