Dzisiaj rozpoczyna się znany na całym świecie Karnawał w Rio de Janeiro, na który co roku przyjeżdżają tłumy turystów. To z pewnością dobra wiadomość dla tych, którzy dzięki wspomnianej imprezie mają możliwość zarobienia na życie. Okazuje się, że nie tylko oni mają powody do radości – według opublikowanych wczoraj danych, cieszyć powinni się wszyscy Brazylijczycy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że „lokomotywa Ameryki Łacińskiej” znowu przyspieszyła.
Jak podlało BBC, gospodarka Brazylii nieoczekiwanie odnotowała w ostatnim kwartale roku wzrost w wysokości… 0,7%. W ciągu całego roku, dzięki zwiększonym wydatkom konsumpcyjnym i inwestycjom, wzrost ten wyniósł 2,3%. Takich wyników nikt się nie spodziewał. W wystąpieniu dla prasy, brazylijski minister finansów powiedział, że obrotem spraw zaskoczony jest nawet rząd. Również analitycy nie prognozowali wzrostu, wręcz przeciwnie, oczekiwali, że kraj znowu wpadnie w recesję.
Ekonomiści studzą jednak emocje tych, którzy oczekują dużo lepszych, kolejnych wyników brazylijskiej gospodarki. Dlaczego? Wzrostu w rolnictwie praktycznie nie było, a przemysł skurczył się w minionym kwartale o 0,2%. Prezydent Dilma Rousseff robi co może, by ściągnąć do kraju jak największą liczbę inwestorów zagranicznych. Ma to zapewne związek z wyborami na głowę państwa, które mają odbyć się w październiku. Dane liczbowe przemawiają jednak na jej korzyść – ostatnie trzy miesiące 2013 r. przyniosły 6,3% skok w inwestycjach. Ponadto rząd obiecał również cięcia w wydatkach publicznych w kwocie 18,5 mld dolarów, aby utrzymać deficyt pod kontrolą.
Brazylijski bank centralny podniósł w środę stopy procentowe. Z kolei do poziomu 5,6% obniżyła się inflacja. Wartość waluty – reala – spadła w stosunku do dolara z 1,70 do 2,35. Czy opublikowane wyniki powstrzymają, mające miejsce co jakiś czas, protesty? Brazylijczycy sprzeciwiają się horrendalnym wydatkom na organizowane mistrzostwa świata w piłce nożnej, podwyżkom cen biletów komunikacji miejskiej oraz korupcji.