Zbyt częste i długie przebywanie w świecie wirtualnym może powodować problemy natury zdrowotnej, jak chociażby pogorszenie wzroku czy bóle reumatyczne. Zdarza się również, iż jest przyczyną kłopotów związanych… ze sferą psychiczną. Portale społecznościowe, różnorodne strony internetowe i serwisy aukcyjne odwiedzane przez nas każdego dnia, mogą nam zaszkodzić!
Stwierdzenie „Facebook powoduje zazdrość” nie jest niczym nowym. Badania przeprowadzone w 2009 roku przez A. Muise, E. Christofides i S. Desmarais’a z Uniwersytety Guelph w Ontario dowiodły, iż związki miłosne często cierpią w wyniku zazdrości wzniecanej przez Facebooka. Do tej pory sądzono, że problem ten dotyczy jedynie relacji natury romantycznej, tymczasem okazuje się tkwić głębiej.
Po raz pierwszy w historii ludzkości możemy znaleźć się w miejscu, w którym jesteśmy otoczeni tylko przez dobre wiadomości. Nawet jeśli na świecie dzieje się źle, a nasze życie osobiste, bądź zawodowe, przepełnione jest nieustanną walką o lepsze jutro, Facebook oferuje nam piękną i kolorową bańkę mydlaną – rzeczywistość niemalże całkowicie wolną od bólu. Uaktualnianie statusów obfituje w: śluby, narodziny dzieci, otrzymywanie pracy marzeń w przypadku dorosłych i psa/zabawki marzeń w przypadku najmłodszych, jak również dowodów na to, że mamy z kim dzielić nasz wolny czas. Czy jest w tym coś dziwnego? W końcu kto miałby ochotę dzielić się z innymi chwilami zwątpienia, depresją, samotnością czy po prostu trudami codziennego życia?
Nie możemy dzielić z wszystkimi bliskimi nam ludźmi ich każdej chwili szczęścia. Z kolei każde medium zasypuje nas w większości złymi wiadomościami. Wywołuje to poczucie, że nasze życie jest niespecjalnie porywające, za to pełne momentów, o których nie chcielibyśmy mówić. Przejawem takiego stanu rzeczy staje się rosnąca zazdrość. Obsesyjnie śledzimy portale społecznościowe porównując życie innych do naszego. Sprawdzamy Klout score, Google Alerts i rankingi blogów, żeby wiedzieć, co myśli o nas reszta świata.
Greensurfing jest terminem używanym do opisania czasu, który ludzie preferują spędzić online surfując po stronach internetowych, serwisach społecznościowych czy dyskutując z użyciem komunikatorów. Staje się to przyczyną zazdrości o rzeczy, których nie posiadamy, miejsca, w których nie byliśmy czy pracy, której nie wykonujemy.
Jak uchronić się przed tym zjawiskiem? Czy jest możliwe wyeliminowanie greensurfingu, albo chociaż towarzyszącej mu zazdrości, z naszego życia? A może wystarczy ograniczyć przebywanie w świecie wirtualnym? Nie ma niestety uniwersalnego rozwiązania. Kluczowa jest świadomość, że jesteśmy green surferami oraz konsekwencji z tego wynikających. Należy pamiętać, iż poza światem wirtualnym istnieje świat rzeczywisty. I że „być” jest ważniejsze od „mieć”, a o naszym byciu nie powinna decydować liczba lajków albo Klout score.