Holenderski browar Heineken zrewidował prognozowaną wartość zysków, zmniejszając ją z uwagi na spadek sprzedaży w Europie, Brazylii i niektórych krajach Afryki. Wynik z poprzedniego roku na pewno nie zostanie osiągnięty, a inwestorzy powinni przygotować się na znacznie gorszy rezultat finansowy.
Za niższe niż oczekiwano wyniki sprzedażowe, Heineken wini przede wszystkim Europę, gdzie holenderski browar jest największym dostawcą bursztynowego napoju. Trudności gospodarcze, z którymi borykają się niektóre kraje Starego Kontynentu, a wśród nich Grecja, zdecydowanie negatywnie wpływają na dochody browaru. Co więcej, spółka zaobserwowała 8 proc. spadek przychodów ze sprzedaży piwa w Europie Centralnej i Wschodniej, szczególnie w Rosji i Rumunii. Jak podaje BBC, Jean-François van Boxmeer, CEO Heinekena, przyznaje, że w obecnej sytuacji wypracowanie zysków w Europie pozostaje prawdziwym wyzwaniem.
Niestety holenderskiego producenta jednego z najbardziej popularnych trunków świata zawodzą również rynki rozwijające się, a niepokoje w Nigerii, Egipcie czy Demokratycznej Republice Kongo, niekorzystnie odbijają się na wynikach spółki. Należy też zauważyć, że korekta przewidywanego zysku częściowo wynika z wysokiego kursu euro w stosunku do walut krajów rozwijających się, a spowodowany tym spadek przychodów jest szacowany na około 40 milionów euro. W efekcie Heineken planuje działania restrukturyzacyjne i cięcia kosztów.
Taka sytuacja nie podoba się inwestorom, a wartość akcji notowanego na giełdzie w Amsterdamie – NYSE Euronext Amsterdam – Heinekena spadła dziś o blisko 4,5 proc.. Tymczasem van Boxmeer zapewnia, że dzięki dywersyfikacji geograficznej i bogatej ofercie browaru, długookresowy wzrost spółki nie jest zagrożony. Czy to wystarczy by uspokoić inwestorów?