Podczas wczorajszych przesłuchań dwie chińskie firmy telekomunikacyjne – Huawei i ZTE – zaprzeczyły zarzutom Amerykanów, według których niektóre urządzenia oferowane przez spółki mogą służyć szpiegostwu. Huawei i ZTE zostały oskarżone o wykorzystywanie tych urządzeń i przekazywanie poufnych informacji chińskiemu rządowi.
Huawei i ZTE należą obok Alcatel-Lucent i Ericssona do czołówki światowych producentów rozwiązań teleinformatycznych, zaś obawy dotyczące powiązań azjatyckich koncernów z chińskim rządem i wojskiem zdecydowanie pokrzyżowały Huawei i ZTE plany ekspansji w Stanach Zjednoczonych. Podejrzenia rzekomego szpiegostwa wynikają z niewyjaśnionych sygnałów radiowych i luk w zabezpieczeniach sieci dostarczanych przez chińskie koncerny.
Wczoraj szefowie obu spółek – Charles Ding i Zhu Jinyun – zapewniali, że sprzedawane przez nich urządzenia nie działają w sposób zagrażający bezpieczeństwu użytkowników oraz że żadna z firm nie odważyłaby się narazić „ich globalnego sukcesu ani integralności sieci” na rzecz rządu ani jakiejkolwiek strony trzeciej. Wszelkie luki są rezultatem usterek oprogramowania, a zakłócenia efektem działania programów samonaprawczych. Jako dowód na swoją obronę Huawei i ZTE zgodziły się przedstawić – czego wcześniej odmówiły – listy przedstawicieli kierownictwa spółek, którzy należą do rządzącej w kraju Komunistycznej Partii Chin.
Proces trwa, jednak bez względu na jego zakończenie rodzi się refleksja na temat ilości i rodzaju informacji, jakimi dysponują firmy obsługujące teleinformatyczne „kurczenie się” świata. Czy prywatność jest już tylko złudzeniem?