„Jeśli meksykańskie potrawy przyrządzone z artykułów spożywczych wysokiej jakości, to tylko w Chipotle Mexican Grill” – jeszcze rok temu takie były aspiracje amerykańskiej sieci restauracji. Niestety problemy z bakterią E. coli spowodowały, że Chipotle stracił nie tylko w oczach klientów, ale i inwestorów.
Przed kilkoma miesiącami informowaliśmy o tym, że ponad czterdziestu klientów stołujących się w różnych restauracjach Chipotle Mexican Grill na terenie dziewięciu amerykańskich stanów uległo zakażeniu szczepem bakterii E. coli. Chociaż może się wydawać, że w tej sytuacji to oni zostali najbardziej poszkodowani, okazuje się, że stratni poczuli się również akcjonariusze. W efekcie sieć restauracji zacznie Nowy Rok od zmierzenia się z pozwami zarówno ze strony indywidualnych klientów, jak i inwestorów.
Jak podaje BBC, główny zarzut pod adresem Chipotle dotyczy tego, że sieć utaiła fakt, iż poziom kontroli jakości był niewystarczający, aby zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne konsumentom i pracownikom. Autorzy pozwu podkreślają, że w rezultacie rozprzestrzenienia się bakterii w restauracjach należących do sieci, wartość udziałów spółki poszybowała w dół. Rzeczywiście od października zeszłego roku kurs akcji stracił 35 proc., podczas gdy w grudniu wartość przychodów ze sprzedaży zmalała o 30 procent. W związku z tym akcjonariusze domagają się odszkodowania dla wszystkich inwestorów, którzy weszli w posiadanie udziałów Chipotle w okresie od lutego 2015 roku do stycznia 2016 roku.
Poza znacznym spadkiem sprzedaży, roszczeniami zakażonych klientów i zawiedzionych inwestorów, sieć będzie musiała również stawić czoła inspektorom sanitarnym, którzy z pewnością będą uważnie przyglądać się działalności restauracji. Spółka już zapowiedziała, że rozpoczęto wdrażanie nowych metod przygotowania jedzenia oraz restrykcyjnych procedur bezpieczeństwa żywności. W pozostałych kwestiach Chipotle jest bardziej powściągliwy i odmawia komentarza.