W lipcu informowaliśmy na naszych łamach o pozwie, jaki został złożony w brytyjskim sądzie pracy przeciwko firmie Uber. Dla przypomnienia kierowcy świadczący usługi transportu w ramach aplikacji, oskarżyli pracodawcę o to, że niezgodnie z prawem odmawia im płatnego urlopu wypoczynkowego i wypłaty wynagrodzenia w przypadku choroby. Londyński sąd wydał wczoraj orzeczenie, w którym przychylił się do ich argumentacji, co może oznaczać spore komplikacje dla dalszego funkcjonowania Ubera. Dlaczego?
Sprawa dotyczyła ustalenia, czy kierowcy Ubera są samozatrudnionymi czy należą do brytyjskiej kategorii pracowników czyli tzw. workers. Obejmuje ona osoby zatrudnione na podstawie różnych umów, osobiście świadczące różne usługi na rzecz pracodawcy. Tym drugim powinna być bowiem zapewniona płaca minimalna oraz wynagrodzenie urlopowe. W świetle wydanego orzeczenia kierowcy Ubera należą właśnie do tej kategorii.
Maria Ludkin, dyrektor prawny z brytyjskiego związku zawodowego GMB zaznacza, że piątkowa wygrana to „monumentalne zwycięstwo, które będzie mieć niezwykle pozytywny wpływ na życie ponad 30.000 kierowców w Anglii i Walii, a także tysięcy osób w innych branżach, w których szerzy się fikcyjne samozatrudnienie„. Jak informuje CNN Money, zgodnie z obowiązującym w Wielkiej Brytanii prawem, kierowcy Ubera mogą nawet ubiegać się o zwrot wynagrodzenia za czas już przepracowany. Co to oznacza dla firmy?
Uber powinien liczyć się ze wzrostem kosztów działalności wynikających z wyroku. Co więcej, niekorzystne rozstrzygnięcie wymusi na nim zapewne zmianę modelu biznesowego bądź przesunięcie wspomnianych kosztów na klientów, a zatem wzrost cen za świadczone usługi. Nic dziwnego, że Uber zapowiedział odwołanie się od wyroku. Firma boryka się z podobnymi zarzutami na całym świecie. Na początku tego roku w Stanach Zjednoczonych prawnicy kierowców zawarli wstępną ugodę w analogicznej sprawie. Opiewa ona na kwotę – bagatela – 100 mln dolarów.