Niektórzy wierzą, że niedługo nadejdzie czas, kiedy ludzką pracę będą wykonywać komputery. Niewielu jednak myśli w tym kontekście o… naczelnym kierownictwie spółek. Tymczasem okazuje się, że ich stanowiska również mogą być zagrożone i to wcześniej niż się tego spodziewają. Dowodem są działania spółki Deep Knowledge Ventures z Hong Kongu, która jako pierwsza zasiliła szeregi dyrektorów komputerem, dając mu równe prawo do decydowania w kwestiach inwestycji finansowych.
Deep Knowledge Ventures (DKV), zajmuje się inwestowaniem w przedsięwzięcia ukierunkowane na leczenie chorób związanych ze starzeniem się. Od niedawna w podejmowaniu ważnych decyzji dyrektorom pomaga algorytm komputerowy, który analizuje trendy finansowe w sektorze. Dzięki skrupulatnemu opracowaniu rozległych zasobów danych historycznych, algorytm odkrywa tendencje, które nie są oczywiste dla ludzi – nawet tych, którzy specjalizują się w danej dziedzinie. Chociaż wykorzystanie podobnych rozwiązań w zarządzaniu nie jest nowością, przyznanie komputerowi pełnowartościowego głosu w dyskusjach na szczycie jest prawdziwą rewolucją.
Michael Osborne, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, sceptycznie podchodzi do podobnych prób przekazywania coraz szerszych kompetencji maszynom. Jak wyjaśnia CNN, w ubiegłym roku Osborne przeprowadził badanie, którego celem była ocena podatności siedmiuset różnych zawodów na komputeryzację. Wyniki badania wskazują, że w Stanach Zjednoczonych prawie co drugi zawód wykonywany przez człowieka jest zagrożony komputeryzacją w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Równocześnie Osborne przekonuje, że praca menedżera jest zbyt skomplikowana do zautomatyzowania. Członkowie rad dyrektorów spędzają wiele czasu na wzajemnym przekonywaniu się do własnych rozwiązań i szukaniu porozumienia, do czego zdaniem naukowca, komputer nie jest zdolny. Według niego, wynik zastosowania algorytmu może być punktem wyjścia do dyskusji.
Eksperci nie są zgodni, na ile wpływ automatyzacji pracy i wykorzystania najnowszych technologii przyniesie pozytywne konsekwencje. Część z nich obawia się wzrostu bezrobocia, zaś inni wierzą, że w efekcie komputeryzacji powstaną nowe formy pracy. Osborne podaje przykład amerykańskiego rolnictwa, w którym z powodu zmian technologicznych ogólne zatrudnienie spadło z 40 proc. do zaledwie 2 proc., jednak stopa bezrobocia pozostała względnie stała. Komputery nie powinny więc być zagrożeniem dla pracy człowieka, a na pewno nie dla pracy dyrektora.