Najgorętszym tematem wszystkich programów informacyjnych jest w ostatnich kilku dniach dekret prezydenta Donalda Trumpa, na mocy którego obywatele siedmiu krajów muzułmańskich mają zakaz wjazdu do USA. Większość komentatorów skupia się na politycznym wymiarze tej decyzji, a tymczasem okazuje się, że zaledwie kilka godzin po wprowadzeniu zakazu, pojawiły się jego konsekwencje w wymiarze ekonomicznym.
Krzemowa Dolina to popularne określenie terenów wokół San Francisco, a jej nazwa wzięła się od mających tam siedzibę firm zajmujących się technologiami komputerowymi. Jak wiadomo, komputery oparte są w dużej mierze o podzespoły zbudowane z krzemu, stąd nazwa tego miejsca. Kiedy w weekend, w pierwszych godzianch obowiązywania dekretu Donalda Trumpa, na bramkach lotniskowych w San Francisco zatrzymano wielu podróżnych z krajów objętych zakazem, okazało się, że część z nich to pracownicy takich gigantów jak Google, Microsoft, Apple, Twitter czy Mozilla. Pierwszy zareagował Sundar Pichai z Google, który wewnętrzną siecią firmy rozesłał wiadomość, że ponad 100 pracowników koncernu zostało bezpośrednio dotkniętych zakazem. To uruchomiło lawinę i wkrótce głos zabrali przedstawiciele niemalże wszystkich znaczących firm z Doliny Krzemowej. Jak nietrudno się domyślić, wszystkie głosy wyrażały dezaprobatę i potępienie dla nowego prawa. Przykładowo, Reed Hastings z Netflixa napisał cyt. “to prawo jest kompletnie sprzeczne z amerykańskimi wartościami”. Twórca Twittera Jack Dorsey stwierdził cyt. „konsekwencje są bolesne i przykre”, Microsoft napisał cyt. „bezsensoweny zakaz”, a Mozilla określiła dekret Trumpa jako cyt. „ignorujący historię Ameryki”. Jeszcze dalej poszedł szef Ubera Travis Kalanick, który oprócz werbalnej krytyki zapowiedział stworzenie specjalnego funduszu w wysokości 3 milionów dolarów w celu wsparcia personelu firmy dotkniętego zakazem.
Szefowie największych firm z Doliny Krzemowej powołali także specjalną radę, której zadaniem jest wywarcie presji na Biały Dom. Na rozmowy z Donaldem Trumpem wybierają się m.in. szef Ubera i Elon Musk z koncernu Tesla. Choć w wielu głosach krytyki płynących z firm podnoszone są argumenty etyczne i humanitarne przeciwko zakazowi wjazdu niektórych obcokrajowców, nie jest to jedyny powód tak szybkiej i mocnej reakcji potentatów z Doliny Krzemowej. Okazuje się, że branża nowych technologii w USA cierpi na chroniczny brak inżynierów i racją jej bytu jest import uzdolnionych fachowców z zagranicy. Jak powiedział Aaron Levie z firmy Box oferującej usługi przechowywania danych cyt. „powinniśmy robić wszystko, aby przyciągać do Ameryki zdolnych młodych ludzi. Jakakolwiek polityka ograniczająca imigrację to prawdziwa katastrofa”. Levie nie uważa przy tym, aby interesy ekonomiczne były nie do pogodzenia z argumentami etycznymi podnoszonymi przeciwko dekretowi prezydenta USA. Jak mówi cyt. „w tym przypadku te dwie kwestie się wzajemnie nie wykluczają”.
Choc Donald Trump zapowiedział, że zakaz wjazdu obcokrajowców z wybranych krajów ma charakter czasowy, to natychmiastowe skutki ekonomiczne które wywołał, mogą zmusić administrację do rewizji ledwie co wprowadzonego prawa. Zmiana taka leży z pewnością w interesie potentatów z Doliny Krzemowej.