Ubiegły rok był trudnym czasem dla największego niemieckiego przewoźnika lotniczego. Lufthansa musiała uporać się nie tylko z regularnymi strajkami załogi, ale też z konsekwencjami katastrofy samolotu tanich linii Germanwings, należących do holdingu. Mimo to grupa, w skład której wchodzą również linie Swiss, Austrian Airlines i Eurowings, osiągnęła znakomite wyniki.
Lufthansa odnotowała 55 proc. wzrost zysku netto, który w 2015 roku wyniósł blisko 1,8 miliarda euro. Z kolei przychody grupy zwiększyły się o niecałe 7 proc., do 32 miliardów euro. Co prawda spółka straciła w ubiegłym roku ponad 230 milionów euro z powodu braku porozumienia z pracownikami w sprawie zmiany warunków pracy, zaś wspomniana katastrofa, w której życie straciło 144 pasażerów i 6 członków załogi, obnażyła niedostateczną kontrolę nad funkcjonowaniem pilotów, przede wszystkim w kontekście ich dyspozycji do pracy. Równocześnie, jak twierdzi Carsten Spohr, CEO spółki, skutkiem znacznej obniżki cen paliwa była zdecydowana redukcja kosztów.
Spółka zapowiedziała wznowienie wypłaty dywidendy dla udziałowców, która w 2014 roku została wstrzymana. Lufthansa podzieli się z akcjonariuszami zyskiem z 2015 roku, płacąc im 0,50 euro za akcję. W związku z obiecującymi wynikami, Spohr poinformował również, że spółka nieco zwiększyła wartość zysku prognozowanego na rok 2016. Trzeba jednak pamiętać, że przewidywania nie uwzględniają ewentualnych kosztów dalszych strajków, których groźba wciąż wisi nad Lufthansą. Nie zapomnieli o tym inwestorzy i jak podaje BBC, w dniu opublikowania informacji wartość akcji spółki spadła o ponad 5 procent.
Obecnie niemieckie przedsiębiorstwo restrukturyzuje się po to, by stawić czoła europejskim tanim liniom lotniczym oraz dotowanym przez rządy przewoźnikom znad Zatoki Perskiej. Spohr jest świadom silnej konkurencji, która wpływa na wysokość cen biletów lotniczych. Jednocześnie uważa, że Lufthansa jest na dobrej drodze do kolejnych sukcesów finansowych.