Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że dobry wizerunek znacznie ułatwia życie. Prawda ta dotyczy zarówno osób, organizacji, jak i… miast. Dla tych ostatnich wywoływanie pozytywnych odczuć wśród różnego rodzaju publiczności jest ważne z kilku powodów. Dzięki atrakcyjnemu wizerunkowi łatwiej jest przyciągnąć do miasta turystów, przekonać ludzi do zamieszkania czy firmy do rozwijania w nim swojej działalności. Wszystkie te aspekty łączy wspólny mianownik – pieniądze. Nic więc dziwnego, że dbając o swoje dobre imię miasta są w stanie zrobić dużo. Paryż rozważa właśnie pozwanie amerykańskiej stacji telewizyjnej. Dlaczego?
Mer stolicy Francji Anne Hidalgo oburzyły komentarze wygłoszone w jednym z programów emitowanych na antenie Fox News. Po masakrze w redakcji tygodnika „Charlie Hebdo”, wśród opinii na temat zaistniałej sytuacji pojawiły się bowiem takie, które sugerowały, że w mieście znajdują się zamknięte muzułmańskie strefy. Wstęp do nich mają rzekomo wyłącznie wyznawcy islamu, a policja omija je szerokim łukiem. Takie przedstawienie Paryża nie spodobało się pani mer. W wywiadzie z dziennikarką CNN Christiane Amanpour, Hidalgo zapowiedziała podjęcie kroków prawnych za „splamienie wizerunku i honoru miasta”.
Jak donosi Reuters, w minioną sobotę Fox News wyemitowało przeprosiny za sugerowanie, że takie muzułmańskie zamknięte strefy istnieją na terytorium Europy. Niefortunne wypowiedzi określono mianem „błędów popełnionych na antenie” i zapewniono, że nie chciano dotknąć żadnego członka społeczności wyznawców islamu. Nie usatysfakcjonowało to jednak Hidalgo, która nadal grozi Fox News pozwem. Eksperci prawni są jednak zdania, że szanse wygrania ewentualnej sprawy są niewielkie.
W Stanach Zjednoczonych media znajdują się pod swoistą ochroną prawną – trudno pozwać je o zniesławienie czy pomówienie. W końcu 1. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych pozwala krytykować nawet instytucje rządowe. Trochę większe szanse na sukces miałby pozew złożony we Francji, gdzie przepisy prawne są mniej liberalne w tym względzie. Pojawia się jednak problem jurysdykcji francuskich sądów, a konkretnie tego, czy obejmuje ona amerykańską sieć telewizyjną. Wszystko wskazuje zatem na to, że groźba procesu pozostanie tylko deklaracją oburzonej pani mer, a nie wywoła żadnych konsekwencji prawnych. A co z konsekwencjami wizerunkowymi dla Paryża? Czas pokaże…