Mulberry, brytyjskie przedsiębiorstwo oferujące produkty luksusowe, znalazło receptę na słabe wyniki sprzedażowe. W ciągu roku obrotowego, który zakończył się 31 marca, spółka zdołała potroić zysk brutto. Jak tego dokonała?
Tegoroczne wyniki wypracowane przez Mulberry zachwycają. Roczny zysk brutto wzrósł z 1,9 do 6,2 milionów funtów, a sprzedaż podniosła się o 5 proc., osiągając poziom ponad 155 milionów funtów. Kluczem do sukcesu stała się zmiana grupy docelowej. Dotychczas spółka specjalizująca się głównie w produkcji skórzanych torebek, usilnie konkurowała o względy najzamożniejszych klientów. Ceny torebek przekraczały tysiąc funtów, a rywalami były takie domy mody jak Prada czy Fendi. Konkurencja okazała się jednak zbyt silna i od dwóch lat Mulberry realizuje zupełnie inną strategię.
W centrum zainteresowania znaleźli się klienci gotowi kupić torebki o nieco niższej wartości, w przedziale od 500 do 800 funtów. CEO spółki, Thierry Andretta, uważa, że zmiana strategii przyniosła oczekiwane rezultaty, czego namacalnym dowodem są tegoroczne wyniki finansowe. Zdaniem Andretty, obecnie Mulberry tworzy fundamenty długookresowego wzrostu. Z jednej strony jest to efekt zmiany na stanowisku dyrektora kreatywnego, które rok temu objął Johnny Coca. Jego pierwsza kolekcja zaprezentowana podczas lutowego Fashion Week w Londynie przypadła do gustu klientom. Z drugiej strony spółka rozwija różne kanały dystrybucji. Wyrazem tego jest blisko 20 proc. wzrost sprzedaży online, przy jednoczesnym wzroście sprzedaży porównywalnej o 8 procent.
Andretta zapowiada, że Mulberry planuje dalsze inwestycje w nowe produkty, które mają spełniać oczekiwania nie tylko krajowych klientów w Wielkiej Brytanii, ale także zagranicznych kupujących na całym świecie. Przykład Mulberry dowodzi, że nie zawsze trzeba grać o najwyższą stawkę i warto szukać dochodowej niszy rynkowej.