Każdy z nas używa Internetu, ale mało kto wie, że właśnie nadchodzi w globalnej sieci rewolucja, którą niektórzy specjaliści określają mianem „największej od czasu powstania tego medium”. Na czym ma polegać ta epokowa zmiana? Otóż, w bieżącym roku radykalnie zwiększy się liczba domen najwyższego poziomu. Czym są domeny najwyższego poziomu i co się wiąże z radykalnym wzrostem ich liczby, można było przeczytać w dzisiejszym wydaniu wiadomości biznesowych BBC.
Domenami najwyższego poziomu określamy symboliczne oznaczenia, które służą do klasyfikacji stron internetowych. Powszechnie znamy takie domeny jak .com, .org, .gov czy .net. Międzynarodowy Komitet ds Nazw i Numerów (ang. ICANN), który zarządza przyznawaniem domen, od pięciu lat pracował nad reformą, która pozwoliłaby zwiększyć ich ilość. Warto było czekać tak długo, bo oto ogłoszono, że tylko w przeciągu tego roku ilość domen najwyższego poziomu wzrośnie z 22 do…ponad 1000. Co więcej, ICANN dopuści także nazwy domen zapisane w lokalnych językach, co w takich krajach jak Chiny, Japonia czy na całym Bliskim Wschodzie powinno przyczynić się do jeszcze większej popularyzacji Internetu.
W trakcie procesu wyboru nowych domen napłynęło blisko 2 tysiące propozycji. Większość z nich została zgłoszona przez duże koncerny i firmy o zasięgu globalnym, które dostrzegły szansę na zbudowanie jeszcze silniejszej marki i pozycji przy pomocy tego unikalnego wyróżnika. Jak mówi David Grenn‒szef znanej firmy KPMG, która aplikowała o powstanie domeny o nazwie, a jakże by inaczej .kpmg cyt. „posiadanie własnej domeny to szansa na zebranie w sieci pod jedną marką wszystkich naszych rozproszonych obecnie oddziałów regionalnych. Posiadanie domeny najwyższego poziomu to tak jak posiadanie kawałka Internetu. Daje to szanse na różnorakie działania w jej obrębie np. łatwiejsze docieranie do klientów lub personalizowanie oferty”.
W powstaniu nowych domen swoją szansę dostrzegli także przedsiębiorczy biznesmeni. Duńczyk Rolf Larsen szefujący firmie Dotglobal powiedział, że to co się dzieje obecnie to „życiowa szansa”. Jego firma w przyszłym miesiącu zacznie działalność w Singapurze, a sam Larsen zainwestował prywatne pieniądze w kupno jednej z nowych domen. Jak mówi cyt. „nie jest to tanie, gdyż samo złożenie wniosku kosztuje 185 tysięcy dolarów. Wszystkie pozostałe koszty związane z przygotowaniem niezbędnych dokumentów powodują, że całkowity koszt zamyka się w kwocie bliskiej milionowi dolarów, a i tak nie ma pewności czy otrzyma się prawa do danej domeny”. Jeszcze inną szansę związaną z nowymi domenami widzą małe firmy. Jeden z londyńskich browarów już planuje przeniesienie swojej strony internetowej do domeny .london. Jak mówi jego szef cyt. „jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Londyńczykami i liczymy na lokalnych patriotów, którzy już niedługo jednoznacznie będą kojarzyć nasze piwo z Londynem”.