Tak zwany Dieselgate, czyli afera Volkswagena trwa. Chociaż od ujawnienia procederu montowania w samochodach zjeżdżających z linii produkcyjnych niemieckiego koncernu oprogramowania umożliwiającego manipulowanie wynikami pomiarów emisji z układu wydechowego minęło już prawie półtora roku, spółka wciąż ponosi prawne konsekwencje nielegalnych działań. Tym razem Volkswagen musi zmierzyć się z pozwem ze strony jednego z dużych klientów na własnym podwórku.
Volkswagen uczestniczy w wielu procesach, w których stronami są indywidualni właściciele pojazdów, instytucje czy dealerzy samochodów. Większość z nich toczy się w Stanach Zjednoczonych. Teraz, jak informuje BBC, po raz pierwszy sprawa klienta Volkswagena, który ucierpiał w wyniku skandalu emisyjnego trafiła do sądu w Niemczech. Spółka Deutsche See, która dzierżawi od niemieckiego koncernu flotę 500 aut, zdecydowała się na podjęcie takich kroków po nieudanej próbie osiągnięcia ugody z Volkswagenem.
Deutsche See jest jednym z największych w Niemczech producentów ryb i owoców morza. Przedsiębiorstwo promuje się jako przyjazne środowisku, a jego starania nagrodzono w 2010 roku tytułem „najbardziej zrównoważonej spółki” w kraju. O nawiązaniu współpracy z Volkswagenem zadecydowała obietnica koncernu samochodowego dotycząca postawy proekologicznej. Wybuch afery we wrześniu 2015 roku doprowadził do ujawnienia informacji, które kwestionują autentyczną troskę Volkswagena o środowisko, tym samym szkodząc wizerunkowi Deutsche See.
Pozew ze strony Deutsche See jest kolejną sprawą, którą Volkswagen musi dopisać do długiej listy swoich problemów. Procesy toczące się na całym świecie i odszkodowania są bardzo kosztowne: tylko w Stanach Zjednoczonych spółka opłaciła ugody i kary w wysokości blisko 20 miliardów dolarów. Wszystko wskazuje na to, że sądowe starcie z Deutsche See zwiększy wartość tego rachunku.