Osoby, które marzą o pracy dla Microsoftu mają zapewne świadomość tego, iż – podobnie jak niemal każde inne zajęcie – nie jest ona wolna od sytuacji stresogennych. Jednak mało kto spodziewa się, że zatrudnieni we wspomnianej firmie mogą cierpieć na tę samą przypadłość co żołnierze wracający z wojen. Zespół stresu pourazowego (PTSD), bo o nim mowa, to zaburzenie psychiczne, za którego przyczynę uznaje się traumatyczne doświadczenia. Skąd takie ciężkie schorzenie wśród personelu Microsoftu?
Jak informuje BBC, nie dotyka ono rzecz jasna wszystkich zatrudnionych. Dwóch byłych pracowników pozwało firmę o to, że w niewystarczający sposób chroniła ich przed psychologicznymi skutkami wystawiania na wstrząsającą zawartość analizowanych przez nich treści. Obaj mężczyźni zajmowali się oglądaniem i ocenianiem materiałów publikowanych za pomocą narzędzi Microsoftu, pod kątem legalności z obowiązującymi przepisami. Trafiały do nich treści, które system oznaczał jako potencjalnie niezgodne z prawem.
Henry Soto i Greg Blauert pracowali w Online Safety Team, czyli jednostce Microsoftu odpowiedzialnej m.in. za wychwytywanie i zgłaszanie materiałów zawierających przykłady wykorzystywania lub znęcania się nad dziećmi. Po obejrzeniu potencjalnie nielegalnych treści, w przypadku zakwalifikowania ich jako niezgodnych z prawem, zgłaszali je odpowiednim służbom. W pozwie złożonym w sądzie pod koniec ubiegłego roku podkreślono, że Microsoft zrobił niewiele, by ostrzec lub przygotować pracowników do oglądania zatrważających zdjęć i filmów.
W efekcie obaj mężczyźni cierpią na PTSD, a Greg Blauert w 2013 roku przeszedł załamanie nerwowe. Według jego zeznań, gdy zgłaszał przełożonym problem z ocenianiem treści, np. pod kątem zawartości dziecięcej pornografii, ci radzili, aby „zapalił papierosa, poszedł na spacer lub pograł w gry wideo dla odwrócenia uwagi”. Z kolei Henry Soto chciał przenieść się do innego dział, jednak usłyszał, że będzie musiał przejść taką samą rekrutację, jak aplikujący spoza firmy. Kiedy w końcu przeniesiono go do innej sekcji Online Safety Team, nadal był proszony o wykonywanie tych samych zadań, co wcześniej.
Microsoft utrzymuje, że osoby, które nie chcą dalej pracować we wspomnianym dziale, mają możliwość przeniesienia się. Firma nie poczuwa się do winy odnośnie zarzutów dwóch byłych pracowników i zapewnia, że bardzo poważnie traktuje zarówno usuwanie z sieci niewłaściwych treści, jak i dbałość o zdrowie i odporność na stres personelu zajmującego się tymi zadaniami. Ponadto wszyscy pracujący w Online Safety Team są beneficjentami „Wellness program”, w ramach którego m.in. biorą udział w obowiązkowych, comiesięcznych sesjach psychologicznych. Microsoft podkreśla, że podejmuje liczne działania, aby minimalizować wpływ oglądania wstrząsających treści na psychikę personelu. Dlatego też firma zamierza wnieść sprzeciw do sądu. Jaki będzie finał tej sprawy?