Od kilku miesięcy na łamach naszego portalu pojawiają się wpisy, w których informujemy o problemach ekonomicznych jednego z największych producentów ropy naftowej. Arabia Saudyjska, bo o niej mowa, poszukuje sposobu na wyjście z tarapatów, w które popadła w wyniku utrzymujących się niskich cen surowca. W kraju wprowadzono już podwyżki cen wody, prądu oraz benzyny. Ograniczono również wydatki na inwestycje drogowe, modernizację budynków i innych elementów infrastruktury. Ale to nie koniec zmian.
Przyszedł czas na zrobienie porządku z pracownikami służby cywilnej. Jak informuje CNN Money, w trakcie publicznej debaty na temat przyszłości saudyjskiej gospodarki, minister ds. służby cywilnej Khaled Alaraj zadziwił wszystkich swoją szczerością i krytycyzmem. Jego zdaniem wielu rządowych pracowników pracuje około… godziny dziennie. Trudno więc mówić o naprawianiu gospodarki bez rozwiązania problemu nieefektywnego zarządzania zasobami ludzkimi w służbie cywilnej.
Według analityków z McKinsey’a, reformy związane z sektorem publicznym będą kluczowe dla wyników ekonomicznych kraju. Znalazły w nim bowiem zatrudnienie ponad 3 miliony osób, czyli blisko 70% wszystkich pracujących. W latach 2004 – 2013 ich pensje wzrosły średnio o 74%. W 2013 r. przeciętny pracownik rządowy zarabiał miesięcznie 2,4 tys. dolarów. Wysokie pensje, stabilność zatrudnienia i „nieobciążający” wymiar czasu pracy powodują, że stanowiska w sektorze publicznym są bardzo pożądane.
Sektor publiczny najprawdopodobniej będzie musiał ograniczyć liczbę zatrudnionych, a przynajmniej ograniczyć wzrost ich liczby. Minister Alaraj przyznał, że istnieje duża dysproporcja w zatrudnieniu między sektorem publicznym i prywatnym. W trakcie debaty powiedział, że w jego ministerstwie jest obecnie złożonych około miliona aplikacji. Jak widać zainteresowanie jest duże, jednak ze względu na niskie ceny ropy naftowej, Arabii Saudyjskiej nie stać na utrzymywanie rzeszy urzędników. Według niektórych specjalistów, bez planowanych reform i przy obecnym stanie światowej gospodarki, kraj od bankructwa dzieli bowiem tylko kilka lat.