Orzeczenie wydane przez Światową Organizację Zdrowia (ang. WHO) na temat rakotwórczości niektórych produktów mięsnych wywołało nie tylko niepokój klientów, ale także prawdziwą burzę wśród producentów. WHO, powołując się na analizy Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (ang. International Agency for Research on Cancer, IARC), ostrzega, aby przed nałożeniem sobie na talerz porcji mięsa dobrze się zastanowić. Parówki i kiełbasy zostały zakwalifikowane do grupy 1, jako „substancje rakotwórcze dla człowieka”, zaś czerwone mięso jako „substancja prawdopodobnie rakotwórcza dla człowieka” trafiło do grupy 2A.
Tymczasem niektórzy dietetycy i naukowcy są zgodni, że unikanie czerwonego mięsa nie zapobiega nowotworom, a jest jedynie określonym stylem życia. Podkreślają wręcz, że niektóre grupy, a wśród nich kobiety i dzieci w wieku przedszkolnym, powinny spożywać czerwone mięso ze względu na szereg substancji odżywczych w nim zawartych. Niezależni eksperci podchodzą równie ostrożnie do wyników badań IARC. Ich zdaniem, pomimo istnienia dowodów epidemiologicznych potwierdzających statystyczny związek między konsumpcją przetworzonego mięsa i rakiem jelita grubego, należy zauważyć, że wykazany wpływ jest niewielki, a mechanizm słabo zdefiniowany.
Na odpowiedź przemysłu mięsnego również nie trzeba było długo czekać. Północnoamerykański Instytut Mięsa oskarżył IARC, że przedstawione wyniki są wyolbrzymione. Ich zdaniem niedopuszczalne jest sugerowanie, że niekorzystny wpływ spożywania przetworzonego mięsa na zdrowie jest porównywalny do szkodliwości dymu papierosowego, uznanego za jeden z najbardziej powszechnych czynników rakotwórczych.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy raport IARC powoduje takie emocje. Na początku tego roku Agencja podała, że szeroko stosowany glifosat, składnik jednego z rodzajów pestycydów, jest prawdopodobnie rakotwórczy. Publikacja badań na ten temat przyczyniła się do powstania ruch, zapoczątkowanego przez Monsanto, międzynarodowy koncern produkujący glifosat, który ocenia, że raport IARC jest skandaliczny i sterowany przez określone grupy interesów.
Teraz przemysł mięsny, z Północnoamerykańskim Instytutem Mięsa na czele, przygotowuje się do walki z IARC. The Guardian przytacza ironiczną wypowiedź przedstawicieli Instytutu, która zdaje się być najlepszą ripostą w tej sytuacji: „według IARC można uczestniczyć w zajęciach jogi, ale nie należy wdychać powietrza (grupa 1), siadać koło okna, przez które wpadają promienie słońca (grupa 1), stosować aloesu (grupa 2B), pić wina ani kawy (grupa 1 i 2B), a także jeść potraw z grilla (grupa 2A), zaś fryzjerzy i osoby pracujące w systemie zmianowym (oba zajęcia zostały zakwalifikowane do grupy 2A) powinni pomyśleć o zmianie ścieżki kariery”.