Prowadzenie rodzinnego przedsiębiorstwa często zacieśnia więzy między krewnymi, jednak zdarza się, że sprawy służbowe są przyczyną zerwania przez nich kontaktów. Co więcej, biznesowy sukces wcale nie jest receptą na pomyślne stosunki rodzinne. Przykładem jest historia spadkobierców Lee Byung Chula, założyciela koreańskiego koncernu Samsung.
Po śmierci Lee Byung Chula w 1987 roku, Grupa Samsung została podzielona na cztery przedsiębiorstwa, które stały się niezależne. Stery każdego z nich trafiły w ręce potomków Lee Byung Chula: siecią sklepów Shinsegae kieruje córka, działającym między innymi w branży spożywczej i farmaceutycznej CJ – wnuk, produkującym papier i sprzęt elektroniczny Hansolem – druga córka, zaś Grupą Samsung syn, Lee Kun Hee. To właśnie on doprowadził Samsunga do prawdziwego rozkwitu, równocześnie rujnując wszelkie relacje rodzinne.
W 2012 roku, brat Lee Kun Hee, Lee Maeng Hee, wraz z grupą innych krewnych, oskarżyli Lee Kun Hee o ukrycie po śmierci ojca udziałów, które były przepisane na rodzeństwo Kun Hee, żądając w swoim pozwie 4 miliardów dolarów rekompensaty. Od niekorzystnego dla nich wyroku odwołał się jedynie Maeng Hee, oczekując 850 milionów dolarów zadośćuczynienia. Jednak wczoraj sąd podtrzymał wyrok niższej instancji, wyjaśniając, że chociaż rzeczywiście część udziałów była wystawiona na powoda, sprawy spadkowe przedawniają się z upływem 10 lat, a więc pozew jest bezpodstawny.
Tymczasem Lee Kun Hee wytyka bratu zazdrość o sukcesy Samsunga na arenie międzynarodowej. Równocześnie, biorąc pod uwagę, że sześć lat temu Kun Hee udowodniono łapówkarstwo, a na stanowisko szefa spółki powrócił dopiero po ułaskawieniu, nie należy mieć wątpliwości co do bezwzględności jego metod. Na pewno nie sprzyjają one dobrym stosunkom rodzinnym.