Podczas gdy o kłopotach Samsunga z najnowszym modelem smarftona, Galaxy Note 7, słyszał prawie każdy, mało kto wie, że innymi produktami spółki, które zagrażają bezpieczeństwu klientów są pralki. Zła passa południowokoreańskiego producenta trwa.
Niedługo po tym, jak Samsung został zmuszony wezwać około 2,5 miliona właścicieli nowego Galaxy Note 7 do wymiany smartfona, którego niechlubną wizytówką stała się wybuchająca bateria, mnożą się reklamacje pralek produkowanych przez spółkę. Jak donosi BBC, dziewięć osób doznało obrażeń (takich jak na przykład złamanie szczęki) z powodu nieprawidłowego działania sprzętu, zaś kolejnych 733 klientów skarży się na nadmierne wibracje, w jakie wpadają pralki oraz na odpadające drzwi urządzenia.
Spółka ustaliła, że problem dotyczy 34 modeli pralek ładowanych od góry, które zostały wyprodukowane pomiędzy marcem 2011 roku a listopadem tego roku. Samsung spodziewa się zwrotu łącznie 2,8 miliona urządzeń piorących zakupionych przez klientów w Stanach Zjednoczonych. W swoim oświadczeniu producent tłumaczy, że kłopotem może być źle wyważony bęben pralki, w efekcie czego w czasie wirowania generowane są zbyt silne wstrząsy, prowadzące do wypadania klapy urządzenia. Takie zagrożenie jest prawdopodobne zwłaszcza podczas wirowania pościeli, materiałów wodoodpornych czy nieporęcznych przedmiotów.
John Herrington, należący do naczelnego kierownictwa amerykańskiego oddziału spółki zapewnia, że priorytetem Samsunga jest zminimalizowanie wszelkiego zagrożenia związanego z użytkowaniem urządzeń, a także szybka reakcja, dzięki której właściciele trefnych pralek będą mogli natychmiast je wymienić.
Tymczasem klienci utrzymują, że kłopoty z pralkami Samsunga pojawiają się także w trakcie typowego korzystania z urządzenia, na podstawowych programach. Być może – tak jak okazało się w przypadku Galaxy Note 7 – skala problemu jest znacznie większa.