Rankingi najlepiej zarabiających sportowców od lat wywołują emocje. Opinię publiczną dzieli przede wszystkim zasadność wypłacania im wynagrodzeń, które większość ludzi uważa za niebotyczne. Dopóki jednak sportowiec osiąga świetne wyniki, jego zarobki uznaje się ostatecznie za zasłużone. Gorzej jeśli niespecjalnie dobrze radzi sobie w rywalizacji o najwyższe laury. Okazuje się jednak, że pieniądze nie muszą iść w parze z dokonaniami sportowymi, a przynajmniej tak wynika z historii Tigera Woodsa.
Według magazynu Forbes, Woods był w minionym roku dziewiątym najlepiej zarabiającym sportowcem, a za swoją pracę zainkasował łącznie ponad 50 mln dolarów. Co ważne, większość z tych pieniędzy pochodziła z opłat za korzystanie z jego wizerunku. Różne organizacje, w tym długoletni sponsor Woodsa Nike, były w stanie zapłacić za lukratywne kontrakty i to pomimo zdecydowanie słabszej formy sportowca. Przypadek znanego golfisty przeanalizowano na łamach CNN Money.
W 2014 roku, Woods wygrał „skromne” 600 tys. dolarów z puli nagród turniejów golfowych, w których brał udział. Pod względem wyników sportowych jest obecnie dopiero 241 golfistą na świecie. Jego ostatnia duża wygrana miała miejsce w… 2008 roku, tuż przed wybuchem skandalu seksualnego, który zszargał jego reputację i zmniejszył popularność. Miał on również istotny wpływ na formę sportową Woodsa. A co z finansami? Cóż, jedynym golfistą, który zarabia więcej od niego jest Phil Mickelson.
Większość zawodników, którzy znaleźli się w pierwszej dziesiątce rankingu Forbesa jest nadal w szczytowej formie i wiedzie prym w swoich dyscyplinach. Numer jeden to bokser Floyd Mayweather (300 mln USD), który swoją pozycję zawdzięcza pensji za majową wygraną z Mannym Pacquiao. Drugie miejsce zajmuje… Manny Pacquiao (160 mln USD). Na trzecim i czwartym piłkarze – Cristino Ronaldo (79,6 mln USD) i Lionel Messi (73,8 mln USD). Na pozycji piątej uplasował się tenisista Roger Federer (67 mln USD). Miejsca szóste i siódme zajmują koszykarze LeBron James (64,8 mln USD) i Kevin Durant (54,2 mln USD). Najlepiej zarabiający tenisista Phil Mickelson (50,8 mln USD) został sklasyfikowany na pozycji ósmej, tuż przed Tigerem Woodsem (50,6 mln USD). Pierwszą dziesiątkę zamyka koszykarz Kobe Bryant (49.5 mln USD).
Lwia część dochodów większości wymienionych sportowców pochodzi nie z wygranych a z kontraktów reklamowych. Z kolei reklamodawcy lubią utożsamiać się ze zwycięzcami i zazwyczaj dłuższy spadek formy prowadzi do zmniejszenia liczby propozycji związanych z wykorzystaniem wizerunku zawodnika. Woods stracił już kilku sponsorów w ubiegłych latach i biorąc pod uwagę jego obecną dyspozycję sportową, może stracić kolejnych. Ciekawe jak długo niezwykle popularny kiedyś golfista utrzyma się w rankingu najlepiej zarabiających sportowców…