Wypracowanie zysku na rynku wyrobów luksusowych staje się coraz trudniejsze. Bloomberg, powołując się na specjalistów z Deutsche Banku informuje, że obecna sytuacja jest najmniej stabilna od 2008 roku. Z kolei inwestorzy oczekują pozytywnych wyników sprzedażowych. Z pewnością ma tego świadomość Alessandro Michele, który w styczniu zeszłego roku objął stanowisko dyrektora kreatywnego domu mody Gucci. Świat mody od razu go pokochał, jednak inwestorzy wciąż kręcą nosem.
Wybór mało znanego projektanta na lidera topowego domu mody był dla wielu dużym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że w ciągu ostatnich trzech lat spółka wypracowywała rezultaty na stałym poziomie. Jednak okazało się, że 43-letni Włoch zdołał odświeżyć wizerunek marki i podbić serca stylistów. Już jego pierwsza kolekcja wiosna/lato 2016, zainspirowana latami siedemdziesiątymi ubiegłego stulecia, w której dominują skórzane spódnice i zwiewne bluzki, urzekła znawców mody, a w listopadzie, podczas British Fashion Awards, Michele został wyróżniony nagrodą dla najlepszego międzynarodowego projektanta.
Tymczasem inwestorzy czekają na moment, kiedy splendor z wybiegów spłynie do ich kieszeni, a Gucci, generujący blisko dwie trzecie zysków holdingu Kering do którego należy, zacznie zwiększać sprzedaż. Dowodów uznania kolekcji Michele’a można spodziewać się już niebawem, bowiem we wrześniu ubrania trafiły do butików. W połowie lutego przekonamy się, czy klienci ruszyli na zakupy, ponieważ wtedy Kering opublikuje sprawozdanie finansowe. Kolejnym sprawdzianem będzie najnowsza męska kolekcja, która zostanie zaprezentowana pod koniec stycznia.
Trzeba jednak przyznać, że pierwsze finansowe rezultaty starań nowego dyrektora kreatywnego są widoczne w postaci dwucyfrowego wzrostu sprzedaży torebek takich jak między innymi warta 2,5 tysiąca dolarów Dionysus. Równocześnie eksperci twierdzą, że wymiernych efektów działań Michele’a należy spodziewać się w połowie tego roku. Być może wtedy inwestorzy pokochają go równie mocno co styliści i cały świat mody.