Jednym z najpopularniejszych sposobów zaistnienia w globalnej sieci jest prowadzenie bloga. Najlepsi z blogerów potrafią uczynić ze swojej pasji źródło całkiem pokaźnych dochodów. Choć słowo pisane ciągle dobrze się sprzedaje, to jednak trzeba pamiętać o tym, że żyjemy w świecie multimedialnym, gdzie zgodnie z amerykańskim powiedzeniem jeden obraz znaczy tyle co tysiąc słów. Tą prawdę znają twórcy serwisu YouTube, który stał się sieciowym potentatem w zakresie publikowania materiałów video.
Serwis YouTube posiada obecnie około miliarda stałych użytkowników. Każdy kto od dłuższego korzysta z usług serwisu z pewnością zauważył, że nie jest to już tylko prosta platforma do zamieszczania krótkich sekwencji video. W ramach serwisu powstały wyspecjalizowane kanały, gdzie w profesjonalny sposób prezentowane są treści multimedialne, a nawet prowadzone transmisje na żywo z różnorakich wydarzeń. Za profesjonalizacją serwisu nieuchronnie przyszło zainteresowanie reklamodawców, którzy dostrzegli ogromny potencjał w tym kanale komunikacji z potencjalnymi klientami. Dziś znalezienie filmu na YouTube, który nie byłby poprzedzony treściami reklamowymi jest już prawdziwą sztuką. Reguły dotyczące zamieszczania reklam były dotychczas dość liberalne, ale szefostwo platformy postanowiło uregulować i ten obszar, wprowadzając pewne ograniczenia dla swoich użytkowników.
Jak ujawnił Ariel Bardin–wiceprezydent YouTube, użytkownicy platformy, którzy osiągną co najmniej 10 tysięcy wyświetleń na swoim kanale, będą mogli ubiegać się o objęcie ich programem YPP [YouTube Partner Program]. W ramach YPP YouTube dokona przeglądu treści prezentowanych na kanale danego użytkownika i po stwierdzeniu, że odpowiadają one polityce firmy, użytkownik będzie mógł czerpać dochód z reklam wyświetlanych przed właściwymi materiałami. Zdaniem analityków z firmy IHS, dla większości youtuberów nie będzie problemem spełnienie tych warunków, ale należy sobie zadać pytanie, dlaczego YouTube podejmuje takie kroki właśnie teraz. Prawdopodobną przyczyną wprowadzenia nowych regulacji jest chęć sprostania żądaniom reklamodawców, którzy obawiają się, że ich klipy reklamowe mogą pojawiać się w sąsiedztwie materiałów, które są nieodpowiednie lub wręcz nieprawdziwe. W ostatnim czasie głośno było bowiem o zjawisku tzw. fake news, czyli informacji nieprawdziwych, tworzonych w celu zdyskredytowania konkretnych osób lub idei. Władze YouTube poprzez uwiarygodnienie swoich użytkowników i objęcie ich programem YPP mają nadzieję na poszerzenie bazy reklamodawców i tym samym zwiększenie zysków z tej działalności.
W 2014 roku dziennik New York Times ujawnił, że reklamodawcy płacą średnio około 7,60 dolara za każdy tysiąc wyświetleń materiału zamieszczonego na kanale YouTube. Kwota ta jest dzielona pomiędzy YouTube, a użytkownika serwisu, choć proporcje tego podziau nie są znane.