Statystyki pokazują systematyczny spadek liczby absolwentów MBA wybierających pracę na Wall Street. Coraz więcej osób kończących renomowane studia MBA poszukuje swojej szansy na sukces zawodowy poza bankowością inwestycyjną, która choć oferuje wysokie bonusy odstrasza wysoką niepewnością zatrudnienia.
Studenci MBA (ang. Master of Business Administration, pol. Magisterskie Studia Menedżerskie) kończący naukę w szkole The Wharton School na Uniwersytecie Pensylwanii, uważaną za wylęgarnię pracowników Wall Street, mniej chętnie wybierają pracę w bankach inwestycyjnych. W 2008 roku co czwarty student planował związać swoją karierę z wielkimi bankami, zaś w tym roku taki zamiar ma niemal o 10% osób mniej. Podobną tendencję można zaobserwować w innych szkołach. Równocześnie nie zmniejsza się zainteresowanie pracą związaną z finansami – studenci często odnajdują swoje miejsce w funduszach hedgingowych i Private Equity, czyli inwestowaniu kapitałowym w przedsiębiorstwa, które nie są notowane na giełdzie papierów wartościowych.
Na absolwentów, którzy zdecydowali się pozostać przy Wall Street, czekają co prawda niższe wynagrodzenia, lecz wciąż dalekie od przeciętnych zarobków. Absolwent MBA świeżo zatrudniony w JPMorgan Chase, Goldman czy Morgan Stanley może w pierwszym roku pracy liczyć na roczne wynagrodzenie rzędu 60 – 70 tysięcy dolarów oraz premię w wysokości dwukrotnej wartości tej kwoty. Biorąc pod uwagę, że zazwyczaj absolwenci MBA zarabiają około 90 – 100 tysięcy dolarów pensji podstawowej rocznie, praca na Wall Street już nie jest tak atrakcyjna.
Absolwenci elitarnych studiów biznesowych powinni mieć dobre rozeznanie w trendach gospodarczych i mechanizmach rządzących rynkami. Być może dlatego coraz więcej z nich rezygnuje z bankowości inwestycyjnej na rzecz kariery przedsiębiorcy.