Wczoraj Amerykanie zmienili czas z zimowego na letni, przesuwając zegarki o godzinę w przód. Okazuje się, że krótszy sen nie jest jedynym negatywnym efektem tej zmiany. CNBC przywołuje wyniki analiz, z których wynika, że cierpią również… giełdy.
Ideą zmiany czasu jest oszczędność energii, która w przypadku Stanów Zjednoczonych jest szacowana na poziomie 0,03 procent rocznego zużycia, co przekłada się na zaopatrzenie w energię 122 tysięcy gospodarstw domowych przez dwanaście miesięcy. Tymczasem obserwacje trendów giełdowych dowodzą, że podczas gdy po każdym weekendzie indeks S&P 500 traci przeciętnie 0,03 procent, po zmianie czasu z zimowego na letni, przypadającej w nocy z soboty na niedzielę, spadek wartości wspomnianego indeksu jest ośmiokrotnie większy i wynosi średnio 0,24 procent.
Choć trudno sobie wyobrazić, że zmiana czasu może wpłynąć na sytuację giełdową, na podstawie innych badań, w których uwzględniono dane począwszy od 2000 roku, również stwierdzono podobną tendencję. Jednym słowem spadki na giełdach po weekendzie, kiedy przesuwamy wskazówki zegara do przodu, są większe niż po innych weekendach w ciągu całego roku. Naukowcy twierdzą, że jest to spowodowane po pierwsze brakiem wystarczającej ilości snu traderów, a po drugie ogólnym zamieszaniem spowodowanym zmianą czasu. Badacze przekonują, że efekt ten ma niebagatelne znacznie dla międzynarodowych rynków finansowych. Jak podaje CNBC, tylko w Stanach Zjednoczonych dla NYSE, AMEX i NASDAQ zmiana czasu oznacza dzienną stratę 31 miliardów dolarów.
Z kolei zdaniem profesora Michaela Downinga beneficjentami przestawiania zegarków są między innymi pola golfowe, które dzięki wydłużonym godzinom pracy zarabiają 400 milionów dolarów rocznie więcej. Nie mniej jednak większość ekspertów jest zgodna, że utrata godziny snu przekłada się nie tylko na gorsze wyniki rynkowe, ale jest też przyczyną niższej produktywności pracowników, większej liczby wypadków w pracy i ogólnego gorszego samopoczucia. Nas zmiana czasu czeka już za niecałe dwa tygodnie.