Bank Światowy pracuje nad zorganizowaniem pomocy dla krajów przyjmujących uchodźców z Syrii. Głównym celem jest udzielenie finansowego wsparcia Libanowi i Jordanii. Choć idea jest szlachetna, jej realizacja wcale nie jest prosta – przeszkodą są względy formalne.
Jak donosi BBC, aktualna sytuacja w Syrii i masowa ucieczka obywateli do sąsiednich krajów, spowodowała, że Liban i Jordania muszą uporać się ze znacznym obciążeniem finansowym związanym z utrzymaniem uchodźców. Chociaż najwięcej Syryjczyków przedostaje się do Turcji, to właśnie wspomniane niewielkie gospodarki udzielają pomocy na granicy swoich możliwości.
Liczba syryjskich imigrantów w Libanie odpowiada 30 proc. populacji kraju, zaś w Jordanii to odpowiednik 20 proc. społeczeństwa. Co więcej, około 85 proc. uchodźców żyje w Libanie i Jordanii poza obozami organizowanymi i finansowanymi przez ONZ. Oznacza to, że lokalne rządy opłacają ich utrzymanie, opiekę medyczną, edukację oraz zaopatrzenie w wodę i energię elektryczną. Nawet jeśli Syryjczycy partycypują w kosztach, zazwyczaj są one obniżone dzięki dotacjom. Zdaniem Banku Światowego, Liban i Jordania działają na rzecz „globalnego dobra publicznego”, dlatego należy je wspierać.
Jednak udzielenie pomocy finansowej nie jest proste ze względów formalnych. Oba państwa są sklasyfikowane jako kraje o średnich dochodach, w związku z czym – zgodnie z przepisami – Bank Światowy nie może przyznać im dotacji ani udzielić pożyczki na preferencyjnych warunkach. Z kolei zaciągnięcie przez Liban lub Jordanię kredytu wymagałoby spłaty odsetek, co z perspektywy tych krajów nie jest korzystne. Szukając rozwiązania, Bank Światowy zwrócił się do bogatych krajów Zatoki Perskiej z prośbą o zapewnienie środków na uregulowanie kosztów kredytu.
Z relacji Baku Światowego wynika, że pomysł spotkał się z pozytywną reakcją ze strony zarówno krajów Zatoki Perskiej, jak i krajów grupy G7. Jest więc wielce prawdopodobne, że pierwsze środki przeznaczone na wsparcie dla Libanu i Jordanii zostaną wypłacone w przeciągu najbliższych czterech miesięcy.