Temat rynku nieruchomości w Wielkiej Brytanii może wydawać się nieco nudny, ale tylko do momentu w którym uświadomimy sobie ilu naszych rodaków mieszka na Wyspach Brytyjskich. Dla Polaków rezydujących w Wielkiej Brytanii, ale nie tylko dla nich, ciekawe mogą wydać się informacje, które dziś przedstawiło Nationwide–brytyjskie towarzystwo budowlane.
Według danych zaprezentowanych przez ww. instytucję, średni koszt zakupu domu w Wielkiej Brytanii odpowiada obecnie wysokości sześcioletnich zarobków w tym kraju. Ten fakt oznacza, że ceny nieruchomości znów rosną i osiągnęły właśnie poziom (w stosunku do zarobków) identyczny, jaki notowano w 2008 roku. Zdaniem analityków Nationwide, wzrost cen nieruchomości był szybszy w pierwszej połowie bieżącego roku, a obecnie nieco wyhamował. Przykładowo, w okresie od września 2015 do września 2016 ceny wzrosły o 5,3%, w okresie październik 2015–październik 2016 o 4,8%, podczas gdy w samym październiku br. pozostały już na tym samym poziomie. Globalnie, w ciągu ostatnich trzech lat ceny transakcyjne nieruchomości wzrosły o 20%, podczas gdy płace jedynie o 6%–zauważają specjaliści z Nationwide. Średnio w Wielkiej Brytanii za dom do zamieszkania należy obecnie zapłacić około 206 tysięcy funtów.
Bardzo ważną kwestią dla osób planujących zakup domu jest nie tylko wskaźnik określający stosunek ceny nieruchomości do wysokości rocznych zarobków, ale tzw. dostępność nieruchomości. Wzrost cen nieruchomości obserwowany na Wyspach Brytyjskich teoretycznie niekorzystnie wpływa na ich dostępność dla przeciętnego obywatele, ale z drugiej strony jest on kompensowany przez obniżające się oprocentowanie kredytów hipotecznych. Jak powiedział Robert Gardner–główny ekonomista Nationwide cyt. „stale obniżające się oprocentowanie kredytów hipotecznych amortyzuje wzrost cen nieruchomości. Przeciętna rata kredytu hipotecznego pozostaje dzięki temu mniej więcej na stałym poziomie, a zmienia się w niej jedynie rozkład proporcji pomiędzy częścią kapitałową i odsetkową”. To co zdaniem Gardnera powinno jednak spędzać sen z powiek politykom, to zbyt duże różnice pomiędzy cenami nieruchomości w poszczególnych częściach kraju. Nieruchomości w Londynie, innych większych miastach i na terenie Anglii południowo–wschodniej są tak drogie, że wskaźniki dostępności są tam niższe, niż przed wybuchem kryzysu w 2007 roku. Z kolei w północnej Anglii, Szkocji czy Walii są trudności ze sprzedażą domów ze względu na brak popytu.