W ubiegłym tygodniu prasę brukową w Polsce obiegła wstrząsająca historia małej Hinduski, którą tamtejsi lekarze wyrzucili z inkubatora, ponieważ jej rodziców nie było stać na opłaty za energię elektryczną zużywaną przez sprzęt medyczny. Zdarzenie to może stać się przyczynkiem do dyskusji na wiele tematów z pogranicza etyki czy socjologii, ale pod jednym względem jest symptomatyczne. Otóż Indie stają w obliczu najpoważniejszego w swojej historii kryzysu energetycznego.
W ostatnich dniach doszło do spektakularnego wydarzenia. Dokładnie o 2.30 w nocy z niedzieli na poniedziałek 9 północnych stanów Indii (m.in. Punjab, Haryana, Uttar Pradesh, Himachal Pradesh i Rajasthan) zostało pozbawionych dostaw energii elektrycznej. Oznaczało to poranny koszmar dla 300 milionów osób (30% populacji kraju). Miliony ludzi utknęło na dworcach kolejowych nie mogąc dojechać do pracy. Metro w stolicy Indii wyłączone było z ruchu na ponad 3 godziny, nie działała sygnalizacja uliczna, co powodowało gigantyczne korki. Sytuację pogarszał fakt, iż również stacje uzdatniania wody przestały działać, co wprowadziło dodatkowy element chaosu. Kryzys został częściowo opanowany dopiero po kilku godzinach, a dostawy prądu przywrócono dzięki podłączeniu się do systemu zasilania z sąsiedniego Bhutanu.
Władze twierdzą, iż przyczyną awarii był zbyt duży pobór mocy przez poszczególne stany. Niezależnie od tego czy akurat w tym przypadku jest to prawda czy nie, nie ulega wątpliwości, że Indie mają ogromny problem z brakami energii elektrycznej. Wyłączenia prądu są już teraz codziennością z którą mieszkańcy Indii muszą się mierzyć na co dzień. Oprócz podstawowego czynnika jakim jest niedostateczna ilość energii elektrycznej, na obecny kryzys składa się również fatalny stan sieci przesyłowych, błędy w zarządzaniu firm energetycznych oraz niewydolne dystrybuowanie posiadanych zasobów.
W reakcji na ostatni blackout indyjski premier Manmohan Singh zapowiedział rozpoczęcie rozmów z USA na temat budowy elektrowni jądrowych. Indie starały się o posadowienie większej ilości elektrowni jądrowych już w przeszłości, ale plany te zostały storpedowane przez wewnętrzne protesty na tle bezpieczeństwa inwestycji i jej lokalizacji. Obecnie tylko 3% energii zużywanej w tym kraju pochodzi z takich elektrowni. Władze twierdzą, iż do przezwyciężenia kryzysu niezbędne jest wybudowanie co najmniej kilku kolejnych zakładów.