Nieco ponad 10 lat temu Indie, podobnie jak Chiny, Rosja i Brazylia, zostały uznane za kraje rozwijające się o największym potencjale (BRIC). Od tamtego czasu Państwo Środka znacznie wyprzedziło Indie, jednak teraz pojawia się nowa nadzieja na pozytywne zmiany na Dekanie. Zdobycie większości mandatów w parlamencie przez Indyjską Partię Ludową i objęcie sterów przez Narendra Modi jest szansą na diametralne zmiany polityczne i gospodarcze.
Kiedyś o potencjale Indii mówiono z równym zapałem, co o możliwościach Chin, które w minionej dekadzie wykorzystały swoją szansę, zyskując miano czołowej potęgi gospodarczej świata. Tymczasem Indie straciły swój wcześniejszy blask – tempo wzrostu gospodarczego spadło poniżej 5 proc., inflacja przekroczyła 8 proc., zmalała produkcja, a wzrósł deficyt budżetowy. Jeśli kraj marzy o rozwoju, konieczne jest przeprowadzenie wielu reform. Wielu ekspertów i inwestorów upatruje szansy Indii w polityce nowego premiera, którego rząd został zaprzysiężony w zeszły poniedziałek.
Narendra Modi ma przed sobą trudne zadanie, z którym musi sobie szybko poradzić. Niezbędne jest bowiem uproszczenie systemu podatkowego, usprawnienie produkcji rolnej i wreszcie zachęcenie inwestorów zagranicznych do większej aktywności w kraju na Dekanie. Ponadto nowy premier zobowiązał się również do przeprowadzenia reformy sektora bankowego, ograniczenia inflacji i walki z korupcją. Podczas kampanii wyborczej, Modi powoływał się na wyniki osiągane przez zarządzany przez niego od 2001 roku stan Gudźarat, będący drugim pod względem uprzemysłowienia stanem Indii.
Inwestorzy pozytywnie zareagowali na wyniki wyborów, a indyjska rupia wzmocniła się w stosunku do dolara. Teraz powoli opada powyborcza radość, a zaczyna się czas intensywnej pracy.