Nie od dziś ogromnym problemem wielkich aglomeracji jest organizacja transportu na ich terenie. Ludzie przywykli już do nieustannych korków, ciągłych opóźnień i tłoku w środkach komunikacji publicznej. Te słabości obecnie funkcjonujących systemów komunikacyjnych są dobrze znane planistom i naukowcom. Część z nich przewiduje, że stoimy właśnie u progu kolejnej rewolucji, tym razem w dziedzinie transportu.
W jednym z filmów z serii przygód Jamesa Bonda pojawił się motyw indywidualnego napędu rakietowego (w formie plecaka), dzięki któremu jego właściciel mógł odbywać podróże powietrzne. Jak łatwo się domyślić, byłoby to wspaniałe rozwiązanie pozwalające ominąć wszelkie korki. Okazuje się, że w Nowej Zelandii tego typu technologia jest już opracowana i gotowa do rynkowego debiutu. Firma Martin Aircraft Company planuje wprowadzić tego typu indywidualne zestawy do komercyjnej sprzedaży w 2016 roku. Co prawda, będą one jak na razie przeznaczone dla różnego rodzaju służb ratowniczych, ale nietrudno sobie wyobrazić ich powszechne użycie przez „zwykłych” ludzi.
Indywidualne podróże powietrzne sa jednak dla wielu naukowców zbyt odległe w czasie, aby widzieć w nich panaceum na problemy komunikacyjne wielkich metropolii. Co więcej, zdaniem niektórych problemem nie jest to że posiadamy niedoskonałe środki transportu, ale to w jaki sposób je wykorzystujemy. Jak mówi Paul Zanelli–szef działu technicznego Transport Systems Catapult, jednego z siedmiu centrów technologicznych powołanych przez brytyjski rząd cyt. „za 10 czy 20 lat nadal będą jeździły samochody, autobusy i metro. Zmieni się jednak sposób podróżowania. Zamiast tak ja dzisiaj kupować bilet na metro, a potem czekać na taksówkę, klient zamówi podróż od punktu A do punktu B, a system zaplanuje najtańszy i najszybszy zintegrowany środek komunikacji”. W założeniach ma to polegać na tym, iż bazując na przyzwyczajeniach klienta, aktualnych raportach o utrudnieniach na trasie, a nawet na informacjach pogodowych, klient otrzyma wytyczne gdzie i z jakiego środka transportu skorzystać, aby w optymalnym czasie dotrzeć do celu.
Profesor Carlo Ratti z Massachusetts Institute of Technology uważa z kolei, że nasze postrzeganie samochodu jako środka transportu zmieni się w najbliższym czasie. Okazało się, że badania przeprowadzone przez zespół profesora Rattiego wykazały, że 40% nowojorskich taksówek jest zbędnych. Gdyby lepiej zorganizować system kojarzenia klientów z taksówkami, to jednym kursem mogłoby jeździć więcej osób. W dzieleniu miejsc w samochodach tkwi tak ogromny potencjał, że zdaniem naukowców z MIT, w przyszłości 80% pojazdów będzie można wyeliminować z dróg. Tą drogą idą już twórcy znanej aplikacji Uber, którzy stworzyli UberPool czyli mechanizm za pomocą którego klienci mogą obniżyć koszty podróżowania taksówką przez to że podróżują razem. Zdaniem profesora Rattiego ogromny potencjał tkwi także w automatycznych samochodach, które nie potrzebują kierowcy. Można wyobrazić sobie sytuację, że takie pojazdy będą mogły rano odwieźć właściciela do pracy, a potem zamiast bezczynnie stać na parkingu, samodzielnie wrócić do domu i służyć innym członkom rodziny, albo sąsiadom czy znajomym.
To czy przewidywania naukowców się spełnią przekonamy się sami już za 20 lat. Nie ulega jednak wątpliwości, iż mieszkańcy wielkich metropolii z radością powitają każdą zmianę, jeżeli tylko choć trochę skróci im czas marnowany na staniu w korkach czy oczekiwaniu na podmiejską kolejkę.